0.5 C
Szklarska Poręba
czwartek, 5 grudnia, 2024

Co chlupie w głowach wiernych?

Boże Ciało, katolickie święto, którego pełna nazwa liturgiczna brzmi Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, sięga swoimi korzeniami XIV wieku. Jego geneza ma związek z fantazją kapiącej krwi z hostii, którą miał zobaczyć bolseński ksiądz w regionie Lacjum we Włoszech w 1263 roku. W oczach wątpiącego w rzeczywistą obecność Chrystusa w trakcie Eucharystii kapłana krew skapywała na korporał w kościele św. Katarzyny. Najstarsze wzmianki o tym wydarzeniu pochodzą z lat 70. XIV wieku, czyli 100 lat po krwawieniu eucharystycznego wypieku.
W przeciągu wieków święto, któremu towarzyszyła procesja toeforyczna, czyli taka, w której celebrans wynosi Najświętszy Sakrament poza obręb kościoła, stało się jednym z elementów pokazowej dominacji katolicyzmu na ulicach i placach europejskich miast, a po podbiciu i narzuceniu wiary Europejczyków również na innych kontynentach.

Bożemu Ciału towarzyszył strach. Wystarczy sięgnąć po wspomnienia polskich Żydów z dwudziestolecia międzywojennego. Pozamykane okiennice, sprzątnięte doniczki z okiennych parapetów to środki „ostrożności” naszych żydowskich sąsiadów. We wszystkich miastach, gdzie zamieszkiwała mniejszość lub większość żydowska, katolicka procesja przechodziła przez zamieszkiwane przez nich dzielnice czy ulice. „Tajemnica Eucharystii” stała się sposobem manifestacji grupowej więzi, która wszelaką inność traktuje, jako zło niegodne istnienia. Podobnie, jak Wielkanoc, Boże Ciało stało się dla nie-katolików czasem strachu i ukrywania, przeczekania i zaklinania rzeczywistości, aby tylko nie poleciały kamienie, aby nie wyważono drzwi…

Do dziś w tym święcie zachował się element więziotwórczy. Wspólnota uczestnictwa w procesji ma wzmacniać poczucie grupowej solidarności. Czy faktycznie się do tego przyczynia, zostawię jako pytanie otwarte. Zajmę się samą oprawą, wymiarem estetycznym, ale też ekologicznym.

Ul. Mickiewicza, syntetyczne poprocesyjne kwiecie – śmieć czeka na deszcz, aby spłynąć do rzeki Kamiennej, jako dziękczynienie przetwórstwa ropy naftowej dla sudeckiej przyrody (zdj. R. Przybylski)

Powszechnym zwyczajem jest obsypywanie drogi procesji kwieciem. Pomijam fakt służebności przyrody względem rytuału, który sięga korzeniami mroków udomowienia człowieka. W Szklarskiej Porębie w trakcie procesji są rozsypywane płatki z materiału syntetycznego, czyli należącego do grupy polimerów. To tak, jakby grupa ludzi szła i rozsypywała plastik na swej drodze. Czyli mamy do czynienia ze śmieceniem per se. Syntetyczne „płatki” trafiają do obiegu przyrodniczego gleby i wód, wszak procesja przechodzi wzdłuż rzeki Kamiennej.

Dlaczego tak się dzieje? Oczywiście w polskim Kościele wciąż dominuje ludyczność i religijność skupiona na oprawie, dziecię m. in. prymasów Hlonda i Wyszyńskiego. Katolikom w Polsce wciąż serwuje się świat wiary sprzed Synodu Watykańskiego II. Na uwagę jednak zasługuje fakt, że nie brak już duchownych, którzy zaczynają w kazaniach poruszać kwestie ekologiczne, czy też negatywnego wpływu człowieka na życie przyrodnicze planety, upatrując grzechu w działalności „boskiego tworu”.
Czy szklarskoporębscy księża mogliby zwrócić uwagę na wandalizm procesyjny? Czy dobór produktów towarzyszących oprawie święta Bożego Ciała jest poza sferą ich zainteresowania?
W obszarze deklaratywności księża sporo miejsca poświęcają refleksji, zwłaszcza „duchowej”. Warto wyjść mili, bezdzietni Panowie poza świat fantazji słownej i dotknąć, pomacać efektów własnej działalności fizycznej, rzeczywistej.
Przestańcie zaśmiecać Szklarską Porębę i rzekę Kamienną.

    2019 Michał Pyrek

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
- Reklama -

1 KOMENTARZ

  1. Jak to zwykle bywa podczas rzymskich obrzędów, procesja miała także ofiarę, obok parkingu przy Mickiewicza została postawiona brzózka, która podczas procesji została przez uczestników rytualnie rozszarpana. Także pokaz siły tłumu został przeprowadzony na bezbronnym drzewie.

Skomentuj artykuł

Napisz swój komentarz!
Wpisz tutaj swoje imię

Ostatnie publikacje