Smutek i rezygnacja. Niestety tylko takie dwa odczucia pozostały we mnie po ostatniej wizycie w Szklarskiej Porębie w czerwcu tego roku. Do Szklarskiej przyjeżdżam od lat 80. ubiegłego wieku. Przy każdej wizycie zauważałem kolejne mankamenty: zagładę okolicznych lasów, zbyt intensywny tranzyt samochodowy na głównych ulicach, podupadające pensjonaty, dziczejącą Esplanadę. Przez chwilę nawet z zazdrością myślałem o Karpaczu, który po 1989 dość szybko odnalazł się w nowych warunkach i stawał się niekwestionowanym liderem turystycznym w tej części Polski. Niestety, szybko okazało się, że taki skokowy rozwój, pozbawiony jednocześnie kontroli urbanistyczno-przestrzennej oraz strategicznej wizji roli miasta jako swoistego produktu turystycznego zaczyna przynosić opłakane skutki. Dlatego jeszcze kilka lat temu wydawało się, że może trochę na swój sposób spóźniona, „oldskulowa” Szklarska ostrzeżona przypadkiem Karpacza, zrobi wszystko aby uniknąć takich błędów. Dziś już nie mam złudzeń.
Oczywiście, każde miasto aby żyć musi się rozwijać i rozbudowywać, musi przyciągać i zatrzymać u siebie turystów. Tylko czy jedynym pomysłem na to jest „zakopanizacja” przestrzeni? Polska to ogromny, zróżnicowany kraj, który w swojej historii rozwijał się (ale także równie często nie rozwijał się) dzięki wpływom wielu kultur czy skutkom polityki państw zaborczych. Jadąc na Podlasie spodziewam się zatem dominacji w krajobrazie drewnianego budownictwa i cerkiewnych kopuł, jadąc do Gdańska, wiem, że zobaczę miasto o hanzeatyckiej architekturze – nie mającej żadnego odpowiednika w polskiej tradycji, a na Zachodnim Pomorzu charakterystyczną zabudowę z cegły, znowu, jakże inną niż w pozostałych rejonach kraju. To dlaczego przyjeżdżając do Szklarskiej, zaczynam mieć wrażenie, że nie jestem w Karkonoszach, tylko tak czy inaczej w Zakopanem?
Ulica 1-Maja to obraz nędzy i rozpaczy – chaos przestrzenny „godny” wjazdu do stolicy Tatr od strony Krakowa. Nowe, latami niedokończone budynki, o całkowicie niestylowej architekturze, różnych skalach i liniach zabudowy, z poprzylepianymi bez ładu i składu dobudówkami, daszkami, schodkami, oblepione niemiłosiernie szyldami, przeskalowanymi i budzącymi wstręt estetyczny reklamami, oraz z obowiązkowymi straganami oferującymi kierpce, ciupagi i oscypki – oczywiście jakże by miało być inaczej – tradycyjne (sic!) podhalańskie. Oś ulicy zamyka, zamiast pięknego naturalnego zbocza, koszmarny napis Trollandia – przypominający połączenie napisu Hollywood z (rozsypującą się) zabudową w stylu osady Biskupin. Dopełnieniem jest dramatyczna jakość przestrzeni publicznej (chodniki, jezdnie, zieleń, dzikie parkowanie). Efekt jest taki, że okazały zabytkowy budynek Młyna Łukasza wydaje się najbardziej niepasującym(!) i obcym elementem w tej części miasta.
Nie jest żadnym usprawiedliwieniem hasło: jest popyt to jest i podaż. Te rzeczy są do pogodzenia, do uporządkowania, do zorganizowania w taki sposób aby pogodzić i przedsiębiorców i turystów. Daleko nie trzeba szukać. Wystarczy przejechać na drugą stronę Karkonoszy i przyjrzeć się jak dba się o przestrzeń miejską i architekturę w czeskich kurortach. Miasto jako zarządca miało i ma wiele możliwości i narzędzi prawnych, aby o to zadbać. Czemu tego nie robi? Ewidentnie brakuje długofalowej, odważnej wizji i polityki rozwoju, działania nastawione są na tu i teraz. Nie brany jest pod uwagę aspekt, że społeczeństwo polskie się zmienia. Zmieniają się oczekiwania tzw turysty. Na forach społecznych coraz bardziej zauważalny jest opór i niechęć do jeżdżenia do Zakopanego i miast które usilnie drugim Zakopanym chcą być. Opór ten wynika z poziomu usług, czasem z drożyzny, ale częstym argumentem jest też estetyka Podhala.
Dla coraz większej liczby osób wypoczynek, to oprócz wielu innych czynników – także przebywanie w uporządkowanej i harmonijnej przestrzeni. Coraz więcej osób nie potrzebuje kolejnych podhalańskich ciupag góralskich, zdjęć z misiem, grillowanego oscypka w każdej budce gastronomicznej, w tym zwłaszcza tych “oryginalnych” kupionych w Szklarskiej Porębie. Zamiast tego woleli by wypić dobrą kawę np. w Młynie Łukasza na tarasie z widokiem na uporządkowaną zabudowę, czy spokojnie pospacerować eleganckim deptakiem zamiast przeciskać się między straganami, reklamowymi potykaczami i wszechobecnymi samochodami.
Na koniec, gwoli sprawiedliwości, muszę jednak wspomnieć o jednym niezwykle pozytywnym wrażeniu jakie przyniosła ostatnia wizyta. Jako człowiek „skrzywiony” tekstem piosenki zespołu Kult pt. „Polska”, a szczególnie zwrotką opisującą infrastrukturę kolejową w Kutnie, przeżyłem szok (w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa) na widok wyremontowanego dworca w Szklarskiej Porębie Górnej. Stan budynku dworcowego oraz jego otoczenia jest dowodem na to, że nawet nasze najsilniejsze, narodowe wręcz stereotypy – w tym przypadku na temat PKP – nie muszą być wiecznie prawdziwe i że jest możliwa ich zmiana. Daje to nadzieję, że kiedyś taką metamorfozę przejdzie także centrum Szklarskiej Poręby i jedno z najpiękniejszych karkonoskich miast znów będzie zachwycało swoją wyjątkowością.
Turysta warszawiak – autor refleksji
Od redakcji: Tekst nadesłał czytelnik GSP spoza Szklarskiej Poręby. Głos z zewnątrz jest niezbędny, aby nie zatęchnąć w nieruchawym bagienku leniwego samozadowolenia. Burmistrz otoczony pochlebcami (większość radnych, kierownicy referatów i jednostek gminnych) bagna nie rusza. A wystarczy wyjąc z niego nogę, aby rozszedł się smród po okolicy. Tylko, że w przypadku Szklarskiej Poręby okolica to cała Polska… Czy mieszkańcy w ogóle to jarzą?
Chciałabym odnieść się do wypowiedzi Szanownego Pana Warszawiaka, który tak krytycznie i boleśnie wypowiedział się o Szklarskiej Porębie. Pracuję w branży turystycznej od kilkunastu lat. W Szklarskiej Porębie mieszkam prawie 10 lat. Z wypowiedzią Pana z Warszawy trudno się nie zgodzić. Czy jednak możemy łatwo i bezkrytycznie przyklasnąć? Widzę, jak bardzo Szklarska Poręba zależna jest od turystów. Jak wiele można i należałoby zmienić, naprawić, czy choćby poprawić. Każde miasto ma swoje trudności i problemy.
Czy ten “medal” na tylko jedną stronę? Czy ktoś zdaje sobie sprawę skąd – w większości – są nabywcy wielu działek i mieszkań w celach zarobkowych? Czy kluczowi inwestorzy nie są właśnie ze stolicy? Jakimi postawami raczą nas turyści? Proszę nie odbierać, jako złośliwość, jednak kto pracuje bezpośrednio z turystami zna cechy szczególne turystów z Warszawy (w promieniu 50km od miasta), czy z Poznania. Komu z mieszkańców – kierowców – nigdy nie wyszedł turysta przed maskę auta? Kto nie jechał za turystą 10km/h główną ulicą? Skąd biorą się śmieci na szlakach, a nawet w mieście? Brak kultury, postawy roszczeniowe i awantury na prośbę o zwolnienie prywatnego miejsca parkingowego.
Może faktycznie Szklarska Poręba nie jest miastem idealnym (jak i my – mieszkańcy), ale nie dajmy sobie wmówić, że jest do niczego, bo komuś nie pasuje linia architektoniczna, czy ciupaga na straganie. Nie chcesz, nie kupuj.
Tak w Warszawie, jak w Poznaniu, czy gdziekolwiek indziej kultura wymaga pewnej zasady: przyjechałeś w gości, to się zachowuj.
Udanego wypoczynku we wzajemnym poszanowaniu, bo ktoś musi pracować, by odpoczywać mógł ktoś.
Do zobaczenia w Poznaniu, Warszawie i wielu innych, pięknych zakątkach naszej wspólnej Ojczyzny.
Pani Anno, miasto, szczególnie ul. 1 Maja i Jedności wygląda fatalnie. Zostawiłabym ocenę kultury osobistej przyjeżdżających, bo na to nie mamy wpływu. Od dawna wiadomo, że w dobrze zorganizowanej przestrzeni sprawniej funkcjonują i mieszkańcy i turyści. A na to mają wpływ decyzje, jakie miasto podejmuje. I tutaj “pan Warszawiak” trafia w punkt. Dodam również, pięknie pisze o naszej zróżnicowanej Polsce, tak właśnie to wygląda. A u nas kicz. Nic nie zostało “wykorzystane z wielowiekowej tradycji”, tę jedynie pasjonaci znajdą w galeriach Sudeckie Centrum Kultury i Sztuki, Muzeum Karkonoskie, Lada Karkonosko-Izerska, … / proszę o wybaczenie, że nie wymieniam wszystkich /.
Ja się ogólnie dziwię, że ludzie tu przyjeżdżają i łażą po tych ciasnych, krzywych chodnikach. To kwestia czasu, moim zdaniem, bo oni za parę lat, podróżując, a przemieszczają się coraz częściej i dalej, zmienią się /te niekulturalne turysty/, a my tu zostaniemy z tą “nieregularną linią architektoniczną” 😉
Dobry głos w sprawie, po prostu tak nas widzą i trzeba to pomnożyć x tysiąc, którym się nie chciało napisać…
Czy osoba, która zobaczy na moim nosie piegi musi być chamem? W wypowiedzi turysty nie dostrzegłem złośliwości, tylko konkretne argumenty. Wskazane miejsca nie należą do atrakcji najwyższych lotów, a o problemach z brakiem perspektywicznego rozwoju miasta rozmawiamy nie od wczoraj.
Nie sądzę, żeby turysta napisał swój tekst, aby rozdrażnić mieszkańców, tylko chciał podzielić się swoimi spostrzeżeniami (według mnie bardzo trafnymi). I nie ma co się obrażać, tylko trzeźwo spojrzeć na miejsce, w którym mieszkamy.
Być może, właśnie takie niepochlebne opinie osób z zewnątrz spowodują pozytywne zmiany w naszym mieście.
Pani Anno, nie ma żadnego Warszawiaka. To są bardzo lokalne frustracje a rzekomy list jest tylko na pozór zręczną, mistyfikacją. Turyści są jacy są. Oczywiście bardzo często są roszczeniowi, uważają że im się należy. Często też mają swoje uwagi dotyczące wrażeń z pobytu. Jedno ale. Zwykle są to bardzo konkretne uwagi napędzane emocjami wynikającymi z konkretnej sytuacji. Tworzenie pseudonaukowej analizy przez osobę zupełnie nie związaną z miastem, po kilkudniowym pobycie w mieście…..utyskiwanie na rzeczywistość , że nie jest taka jak ktoś by sobie życzył ….to już domena tej redakcji.
Tak, oczywiście, można jeszcze dodać, że Ziemia jest płaska, szczepionki robione są z płodów, dzieci gwałcą księży, a Lublin jest stolicą Wszechświata. Wsadź głowę do wiadra z zimną wodą nim znowu coś napiszesz na forum publicznym. Masz inne zdanie niż warszawiak, to je przedstaw, ale nie farmazoń.
To już wiem dlaczego przegrałeś wybory na Dolnej. Co gorsze niczego Cię ta klęska nie nauczyła. No może tylko, że zamiast samemu podpisywać się pod pseudoanalizami wymyślasz patent z turystą z Warszawy. Tak ja wiem, że to wina wyborców bo się nie poznali na tak “wartościowym” umyśle. Tak, czego wymagać od Dolnej no nie?
Dawidzie, zapraszam na konfrontację z faktami (zadzwoń, napisz wcześniej, to się umówimy) – pokażę Ci pocztę z mailem. Myślisz, że uciekałbym się do takich zabiegów? Po co? A co do wyborów, to nie bój, wynik przemyślałem. Zresztą uważam, że bez jednego plakatu, bez prowadzenia za rączkę przez burmistrza i mydlenia oczu o renowacji kościółka poparło mnie zadziwiająco wiele osób. Do tego nie jestem mieszkańcem Dolnej, a jestem jednak zdania, że radny powinien mieszkać w swoim okręgu, a przynajmniej w najbliższym sąsiedztwie. Ma wtedy dodatkową motywację do działania, czyli mówiąc krótko i kolokwialnie “nerwa”. Dlaczego zatem startowałem, zapytasz, to Ci odpowiem: wiesz dobrze.
Panie Dawidzie, troszkę Pan przegiął!
A jeśli chodzi o wybory, to przypomnę, że mamy takie władze, na jakie zasługujemy. W końcu sami wybraliśmy radnych i burmistrza, więc powinniśmy być spokojni o losy naszego miasta.
A tu jakiś warszawski turysta “sie czepia” niewiadomo dlaczego. Pewnie jakiś awanturnik?
Jeżdżę do Szklarskiej od 12 lat. Niestety muszę przyznać rację Warszawiakowi.
Szklarska traci swój rok tym bełkotem zakopiańskim i totalnym chaosem przestrzennym.
Jestem turystą, który podziela opinie przedstawione w artykule. Obecnie przebywam w Górach Izerskich i nie mam zamiaru zatrzymywać się w Szklarskiej Porębie. Myślę, że jak na osobę spoza okolic, dosyć dobrze znam problemy miasta. Ujmę to w następujący sposób – jeśli problem parkowania jest nie do rozwiązania, to bardziej skomplikowane kwestie są poza zakresem władz. Pytanie tylko czy to niemoc intelektualna, brak zaangażowania czy działanie intencjonalne (chęć zarobku). Strzelam, że wszystko na raz. W zasadzie już jeden przykład “jest popyt jest podaż” rozwiewa jakiekolwiek wątpliwości co do priorytetów. Można go poczuć jadąc wzdłuż rzeki. Nie piszę tego z satysfakcją tylko z żalem. Kiedyś chciałem przeprowadzić się do Szklarskiej Poręby.
Drogi Michale,
Cieszę się, że są tacy ludzie jak Ty. Ludzie z ogromną kulturą i wykształceniem. Ludzie, którzy drażnią innych swoją postawą, swoim zaangażowaniem w sprawy publiczne.
Najlepiej nic nie robić. My wszyscy na nic nie mamy czasu. To ja poprosiłem swojego starego kolegę o komentarz i opis jego wrażeń z pobytu w Szklarskiej Porębie. Moim zdaniem niezwykle trafną. Ja jako mieszkaniec Szklarskiej nie jestem w stanie spojrzeć na nasze miasto w tak analityczny sposób. Poza tym nie posiadam możliwości intelektualnych. Choć wielu mi powie, że nie intelekt jest najważniejszy. Dwa wpisy powyższe o tym poświadczają. Jeszcze inni powiedzą, że nawet by zostać ważną osobą w mieście też to nie jest potrzebne. Jestem po Twojej stronie. Stronie przyszłości dla Szklarskiej.
Szklarską Porębę odwiedzam regularnie od ponad 20 lat. Tak jak napisał w artykule Warszawiak, był tu nieco oldschoolowy klimat, miejscowość miała swój urok, przyjazdy tu były przyjemnością. Zastanawiało mnie dlaczego będąc dawniej w Szklarskiej nie było widać w niej za wiele “turystycznego potencjału” miejscowości, oczywiście pasowało mi tak, jak wtedy było. Karpacz faktycznie zaczynał już wtedy drogę zakopiańską.
Z czasem potrzeby turystów, zmieniły krajobraz obu miejscowości w prężnie działające noclegownie. Wydaje się że Szklarska Poręba wyprzedziła Karpacz w budowie resortów. Poziom koncentracji takich obiektów w krajobrazie miejscowości jest zdecydowanie powyżej progu który zapewniał jeszcze miejscowości jej tożsamość architektoniczną a co za tym idzie niepowtarzalny dla niej klimat (na pewno nie najlepszy w skali kraju, ale charakterystycznie przesiąknięty Karkonoszami). To czego już nie ma, doskonale wiedzą Ci którzy patrzą na miejscowość z perspektywy dłuższej niż czas trwania budowy apartamentów inwestycyjnych.
Ktoś może powiedzieć, że z rozwojem turystycznym miejscowości poprawia się też poziom życia mieszkańców. Fakt, dawniej nie było zbyt bogato, ale większość tego co powstaje dziś to kapitał spoza regionu, często zagraniczny. Więc beneficjentami tych inwestycji nie są głównie miejscowi, zepchnięci są do wypełniania nisz, których nie zdominował napływający kapitał lub tania siła robocza ze wschodu.
Miasto zostało puszczone na żywioł, który nie kształtuje go w sposób zrównoważony z uwzględnieniem potrzeb miejscowości z jej mieszkańcami jako rdzeniem wokół którego tworzy się całą resztę. Jest na odwrót. Żywioł ten nie zwraca uwagi na nic poza zyskiem. Szkoda bo takich miejscowości coraz więcej a nie różnią się od siebie niczym, nawet nazwami resortów czy modnymi restauracjami. Smutne że takie bezkształtne miejscowości są mimo wszystko atrakcyjne dla turystów bo to ich gust i potrzeby określają to co dla nich wybuduje tu kolejny inwestor. A to co on wybuduje będzie coraz bardziej obcym mikroklimatem dla tutejszych mieszkańców, którzy jeszcze noszą w pamięci ślady swoich dawnych miejscowości. Ja też pamiętam Szklarską sprzed lat, wiem że ona już nie wróci, ale wspomnienia o niej niech wracają wszystkim tym, którzy ją też utracili.