Co dla mnie (przypominam, jestem kobietą), a także zapewne i dla większości mężczyzn, jest największym atrybutem i smaczkiem kobiecości ? Obejrzałam tysiące kobiet – na piękno oczu nie zamykam. Szukałam jakiegoś elementu, który powoduje, że niektóre kobiety są piękne, pomnikowe, do zdystansowanego wielbienia, a niektóre, czasem mało klasycznie piękne, a jednak wielbione ciepłą pieszczotą oczu.
Najbardziej czytelnym atrybutem wizualnej kobiecości są nogi… nogi i proporcje. Są czymś na czym opiera się pierwsze wrażenie, które zawsze najbardziej w sprawach damsko-męskich się liczy. Otóż nogi i ich proporcje z resztą ciała, ale również stopień ich obnażenia.
Wprawdzie mój przyjaciel mówi, że kobiecość to dla niego delikatny łuk zgiętego karku czy owalna miseczka przed obojczykiem u nasady szyi, dopiero potem reszta. Ale on ciągle zakochany w swojej żonie, patrzy inaczej. Nogi i proporcje to jest coś co widać od razu, coś co działa na pierwszy rzut oka.
Nogi piękne są różne. Tu mówimy tylko o pięknych… Szczupłe, kolumnowe i aseksualne są nogi Marleny Dietrich – piękne, można na pomniku postawić. Ale nie mają w sobie tego czegoś, swoistego sexapealu. Spojrzałam na wizerunek znajomej w swobodnej pozie i pomyślałam, że nogi to jest to co wzrok przyciąga. Szczuplutka kostka w klasycznej szpilce, płynnie przechodząca w smukłą łydkę zwieńczoną łagodnym nabrzmieniem mięśnia, wąskie, krągłe kolanko i udo – miękko – płynne, z perwersyjnym, delikatnym zarysem mięśnia.. do tego proporcja ciała… Sama myśl męska ( i moja o dziwo też, ale estetka jestem) wybiega na wyżyny marzeń.
Więc nogi i proporcje.
Kobiety z reguły doskonale wiedzą co jest ich atutem i wykorzystują to świetnie. Tylko w pewnym wieku zapominają, że w miarę upływu czasu ciało zaczyna gubić proporcje. Z maniackim uporem odsłaniają kształtne pęciny, kolanka i uda, zapominając, że korpus z nadmiarem brzuszka i już nie tym biustem okrutnie niszczy proporcje i psuje efekt. W tej sytuacji najlepiej siedzieć albo też strój dobrać odpowiednio do aktualnego wyglądu ciała, uchylić jeno rąbka pięknej tajemnicy od smukłego kolanka w dół, by potem w intymności odsłonić całość pysznego argumentu.
Choć lubię Beatę Kozidrak, uważam, że czasem przesadza.
Bożena Danielska