Prezentuję drugi tekst, jaki napisałem do magazynu “Górskie Resorty” (>>>link, >>>link). Czy opublikują, nie wiem. Mają teraz inne sprawy na głowie… Poniższy tekst jest fabularną próbą dotarcia z refleksją o współczesnym człowieku i roli, jaką odgrywa na planecie. Może doczeka się oczu turysty. Zapraszam do lektury.
*
Woda spada z deszczownicy, obmywa Twoją twarz i całe ciało. Czujesz błogość i miłe mrowienie wzdłuż kręgosłupa. Przymykasz powieki. Patrzysz odwróconym okiem. Co widzisz? Jesteś sam pośród wysokich drzew: świerków, buków, jodeł i modrzewi. Równie wysokie leżą pokotem na ziemi, powalone wiekiem lub wichurą. Na twarzy czujesz podmuch lekkiego wiatru. Pod nogami chrzęści jagodowisko. Niedaleko od Ciebie przebiegło stado łań z baczącymi nań jeleniem ósmakiem. Przez chwilę ogromny samiec zawiesił na Tobie wzrok, spojrzał wyniośle i ze spokojem. Za nic ma Twoje wizytówki, Twoje złote karty, zdjęcie z CEO, które z dumą prezentujesz na swym biurku w firmie. Zresztą obmacaj kieszenie, nie masz ich przy sobie, tak jak portfela, ani dokumentów. Co słyszysz? Zahuczał puchacz, w pobliżu szemrze potok. Czujesz się nieswojo. Przysiadłeś. Dźwięk płynącej wody uspokaja Cię na moment. W którą stronę jest hotel? Eh, przynajmniej z pragnienia nie umrę, pomyślałeś siląc się na żart…
Podążasz za szumem wody. Pragniesz znaleźć się nad brzegiem potoku jak najszybciej. Witki krzewów i niskich drzew smagają Twoje ciało, zaczepiają o ubranie. Dopadasz brzegu. Czujesz, jak wilgoć górskiego lasu przenika Cię do szpiku kości. Spragnione usta chłepcą wprost z rwącego nurtu. Woda. Woda to życie, słyszysz głosem lektora filmu przyrodniczego. Będzie dobrze, uspokajasz się.
Siadasz na mchu. Czujesz jego miękkość i lekką wilgoć. Całkiem komfortowo, myślisz sobie. Dobra, czas na działanie, trzeba wrócić do hotelu, trzeba znaleźć ścieżkę. Błogostan trwa chwilę, kiedy ślinotok zalewa Twe usta, a rzęsisty zimny pot występuje na Twoje czoło.
Masz torsje. Rwie Cię niczym po wypiciu oleju rycynowego. Ooo! Nie tylko! Szybko, spodnie w dół! Uff… Co za ulga, na szczęście zdążyłeś.
Dopinasz pieczołowicie garderobę. Boisz się przemarznąć. Podnosisz wzrok i truchlejesz. Tym razem naprawdę. Przed Tobą stoi stwór – olbrzym. Ni to jeleń, ni to człowiek. Nie masz odwagi nawet drgnąć. W jego ręku wielki kostur. Wiesz kim jestem? – dobiega Cię przenikliwy głos, choć jego usta ani drgną. Jestem Duch Gór, Pan Karkonoszy – słyszysz, nim zdążyłeś pomyśleć cokolwiek. Śpię pod skałami od setek waszych lat, ale już dalej nie mogę. Mam dosyć! Wiesz, dlaczego się sfajdałeś? Ta woda to nie jest woda, to ściek. Ludzie nie dbają o nią, wpuszczają do niej swój jad i zadowoleni żyją dalej. Ale to musi się skończyć, a ja ten koniec przyspieszę. Rozwalę Ci łeb!
Ale… – próbujesz nieśmiało i już wiesz, że na nic Twoje wyjaśnienia: że nie jesteś stąd, że przyjazdem, że na chwilę, że kochasz przyrodę, a filmy BBC zawsze oglądasz z uwagą. Dłoń Ducha Gór zbrojna w kostur już wznosi się nad jego głowę. Zaraz spadnie cios.
Zrywasz się z miejsca. Zaczynasz biec z całych sił na oślep. Przesadzasz kolejne pnie i głazy. Wtem, jakby ktoś usunął Ci grunt spod nóg. Czujesz, że lecisz w dół. To nie skok na bungie, ani ze spadochronem na firmowym wyjeździe integracyjnym. To koniec. Jesteś nikim. Jesteś trupem.
Ocknąłeś się pod prysznicem. Pierwsza myśl: przysnąłem. To był tylko sen… Zły. Nie, chyba jednak nie sen. Na rękach widzisz świeże zadrapania, na udach masz sińce. Z trwogą rzucasz okiem w lustro. Twoją twarz przeszywa grymas przerażenia. Na czole i policzkach szramy, a w kąciku ust dostrzegasz resztki rzygowin. Co tu się do cholery dzieje?!
Wypadasz z pokoju i chwytasz za słuchawkę hotelowego telefonu. Momentalnie ogarnia Cię bezsens Twojej akcji. Z pełną ostrością docierają do Ciebie szczegóły snu-nie snu. Próbujesz wyrównać oddech. Tętentem stada dzikich koni biegną myśli. Piotrek… Psychiatra… Telefon… Poradzi… Muszę… Chyba zwariowałem… Ale nie – załapujesz – bo bym o tym tak nie myślał.
Wracasz do łazienki. Chwytasz szampon i czytasz skład. Skąd wiesz, że PP, PE, ACS to polipropylen, polietylen i kopolimer akrylowy? Plastik w kosmetykach, który trafia do wody. Nigdy dotąd się tym nie interesowałeś. Skąd wiem, że nie powinienem tego używać? Skąd wiem, że to szkodzi wodzie, jeleniom, mnie? – zadajesz sobie w duchu pytania.
Odkręcasz szampon, żel do ciała, chcesz je wylać do umywalki i spłukać wodą. Twoje ręce nie podążają jednak za impulsem z mózgu. Czujesz opór materii. Dochodzi do Ciebie, że jesteś częścią większej całości. Nie tylko, że tego chcesz. Ty tego pragniesz.
Nagi siadasz za stołem, wyciągasz firmowy papier i piszesz list do koncernu kosmetycznego. W miarę pisania Twoje ciało się rozluźnia, myśli stają się gładkie i celne. Tak, spakuję kosmetyki i wraz z listem im odeślę. Czujesz satysfakcję i radość. To Twój pierwszy krok. Mały krok dla człowieka, a wielki skok dla ludzkości.
2020 Michał Pyrek
Serio???
W krainie, gdzie sobotnia kąpiel rytuałem, to nie przejdzie.
Wystarczy czasem stanąć w kolejce lub skorzystać z komunikacji miejsko-wiejskiej.
Tutaj jest to wdrażane od pokoleń.
Niemniej, ubawiłem się nieco w trudnych czasach.:)
W zalewie, mniej lub bardziej zabawnych memów wpadł mi w oko jeden, cytuję z pamięci – epidemia? Przyroda dyskretnie pokazała kto tutaj rządzi.