3.2 C
Szklarska Poręba
piątek, 29 marca, 2024

Wyborczy rozsądek

List od Czytelnika.

Przechodząc obok sklepu słyszę podniesiony głos jednego z panów „Ku… znów nie ma na kogo głosować”. Podszedłem i zapytałem, czy znają wszystkich kandydatów? Odpowiedź była mniej więcej w tonie „oni wszyscy to ku… i złodzieje”. Zaproponowałem udział w jakimś spotkaniu wyborczym, żeby chociaż posłuchać kandydatów, ale to nie była trafiona propozycja.

Pierwszy raz w życiu (a jestem po pięćdziesiątce) postanowiłem, że dokładniej przyjrzę się kandydatom na burmistrza i ich programom. Miałem swojego faworyta, ale trzeba było zweryfikować to, co od niego usłyszałem z głosami innych kandydatów. Wielokrotnie uczestniczyłem w spotkaniach przedwyborczych, zadawałem pytania, byłem dociekliwy, porównywałem wypowiedzi i programy wyborcze, czytałem komentarze. Chciałem mieć pewność, że postawiłem na „właściwego konia”, który będzie miał wpływ również na moją przyszłość w tym mieście.

Czy mi się udało? Miałem chwile zwątpienia, ale starałem się je rozwiać poprzez dociekanie, szukanie prawdy, półprawdy, przemilczeń i kłamstw. Niestety nie mogłem zweryfikować obietnic wyborczych tych komitetów, które uznały, że nie muszą spotykać się z mieszkańcami.

Na różnorodność sześciu kandydatów i programów wyborczych nie można narzekać. Wśród nich są ludzie doświadczeni: mamy obecnego burmistrza, byłego burmistrza, byłego wiceburmistrza Karpacza. Są też dwie panie i jeden tajemniczy pan.

Jeden z komitetów zorganizował 10 spotkań przedwyborczych i przedstawił wszystkich swoich kandydatów na radnych, inny w ostatnim tygodniu w 4 dni spotykał się z mieszkańcami, jeszcze inny zaprosił na spotkanie Marszałka Województwa Dolnośląskiego. Dużo się działo i było ciekawie.

Pytałem ludzi, czym się kierują oddając swój głos na kandydata? I tu zaskoczenie!
– bo go lubię,
– bo tu mieszka,
– zrobił porządek z finansami miasta,
– może wreszcie coś tu zmieni.
O ile dwa ostatnie powody można uznać za rozsądne, to zupełnie nie rozumiem dwóch pierwszych argumentów. Można kogoś lubić, ale to za mało żeby na niego głosować. Albo, w czym jest lepszy stały mieszkaniec od człowieka z zewnątrz? Głosuje się na człowieka, jego program, a nie skąd jest. Zebranie informacji wymaga bliższego poznania, trochę trudu i poświęcenia czasu.

Ja zdecydowałem, że nawet prace konieczne mogą poczekać, bo muszę mieć pewność właściwego wyboru, nie według koloru oczu, wzrostu czy pochodzenia, ale uzyskanych i zweryfikowanych informacji.

Demokracja jest dla ludzi mądrych. Dokonując wyboru bierzemy na siebie odpowiedzialność. Bądźmy mądrzy, kierujmy się rozsądkiem i wybierzmy z przekonaniem najlepszego burmistrza i najlepszych radnych.

Jerzy Chmielewski

 

Redakcja zachęca Państwa do korespondencji w powyższej formie, jeżeli ktoś nie mieści się w 1500 znakach komentarza, lub ma nowy temat. Publikowane teksty nie zawsze muszą być zgodne ze stanowiskiem Redakcji.
Zapraszamy!
glossp.redakcja@gmail.com.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
- Reklama -

7 KOMENTARZE

  1. Pytanie można odwrócić. A w czym jest lepszy człowiek z zewnątrz od mieszkańca??? Dlatego ja z kolei ni rozumiem argumentów : fajnie że z zewnątrz bo to coś nowego. Zebranie informacji wymaga trudu, poznania i czasu. Dokładnie tak, więc myślę że te kilka tygodni kampanii to za mało aby poznać człowieka. Można się tylko zapoznać z otoczką jaką wokół siebie wytwarza. Nie można zweryfikować czy kłamie, czy obiecuje na wyrost czy mówi prawdę ….bo nawet jeśli robi to wszystko na raz, robi to pierwszy raz i ciągle nic o tym nie wiemy. A nawet jeśli mówi tylko to co chcemy usłyszeć to jeszcze za mało aby oddawać mu nasze miasto. “Grupa mieszkańców poprosiła mnie abym kandydował/a”. To jest argument? Raczej ryzyko, że jakaś grupa chce mieć swojego burmistrza, że ….kupić Babiniec za złotówkę albo przejąć budynek COS w bezpłatne użytkowanie, albo, żeby zwolniona menadżera została…zastępcą burmistrza itd itd. I tak dalej i tak dalej. I ostatni najczęściej podnoszony zarzut czy argument : skoro ludzie z zewnątrz są tacy dobrzy/lepsi od mieszkańców dlaczego w swych rodzimych miejscowościach nie znaleźli poparcia, pola do działania. Dlaczego już dawno odsunięto ich od “pierwszego składu”?

    • Proszę o uważne przeczytanie tekstu, do którego Pan xyz się odnosi. Nie zostało użyte określenie “człowiek z zewnątrz”, a tym bardziej, że jest lepszy od mieszkańca Szklarskiej. Proszę również nie tworzyć teorii spiskowych o grupie, która załatwia swoje prywatne interesy. Zwracam uwagę, że to są już pomówienia, za które może grozić odpowiedzialność. Chyba, że ma Pan niezbite dowody, a nie tylko domniemania. Ujawnię interesy grupy: dobre przygotowanie nartostrad, modernizacja wyciągu, zakładanie śladów na trasach biegowych, tworzenie nowych parkingów w Jakuszycach, przeznaczenie funduszy z opłaty klimatycznej na promocję miasta, zadbanie o miejsca parkingowe, Grupa mieszkańców poprosiła o pomoc i porady Pana Ryszarda, ponieważ “odbijała się od ściany” na sesjach rady miasta, w urzędzie, w Spółce SudetyLift słysząc przeważnie “nie da się” lub “chcecie, to sami to zróbcie”. Grupa jest otwarta, zaprasza do współpracy ludzi, którzy chcą walczyć o interes mieszkańców. Nieoficjalnie mówią o sobie “grupa da się”. Mogli machnąć ręką i się poddać, ale stwierdzili, że spróbują jednak mieć wpływ i założyli komitet wyborczy. Czy jest w tym interes własny? Tak! Jeśli miasto się rozwija, pięknieje, turyści są zadowoleni, to i ja zwykły mieszkaniec czuję, że jednak “da się”. Zgadzam się, w kilka tygodni trudno poznać człowieka, ale ja przynajmniej próbowałem słuchać głosu nie tylko jednego kandydata. Wyboru dokonuje się na podstawie zebranych danych, więc je zbierałem, bez uprzedzeń. A Pan?

  2. Droga końcówko alfabetu, to ostatnie pytanie jest czystą insynuacją, lub jeśli wolisz, niepopartą dowodem prawdą. “Odsunięcie” sugeruje działanie zewnętrzne, sprzeczne z zapatrywaniem na dalszą pracę w samorządzie “odsuwanego”, do tego sugerujące frustrację. Skąd czerpiesz wiedzę, że nie znalazł pola do działania we własnej miejscowości? Poruszasz się we mgle własnych domysłów, żeby nie zacytować Słonimskiego i Tuwima, w oparach absurdu.
    Twoje obawy dotyczące “grupy mieszkańców” są jak najbardziej uzasadnione. Tylko nie dotyczą samego charakteru samej grupy, w której, jak w każdej, mogą być osoby kierujące się nie do końca odkrytymi przed innymi motywacjami. Obawy Twe (nie martw się, moje też) wynikają z praktyki naszego życia społecznego, kultury sprawowania funkcji publicznych, sposobów podejmowania decyzji w imieniu i interesie “ogółu”. Jednym ze sposobów weryfikacji danego kandydata, najkosztowniejszym dodajmy, jest mandat zaufania na kadencję (G.S i M.G. są już poznani). W niewielkiej społeczności, jak Szklarska możesz też, jak Pan Jerzy w trakcie kampanii, wejść w bezpośrednie relacje z kandydatami, patrzeć, jak się zachowują na spotkaniach, co wiedzą w danych kwestiach, jakim aparatem pojęciowym operują, z czym sobie nie radzą, a w czym są świetni. Konfrontujesz swój świat wyobrażeń z rzeczywistością (nie mów, że nie jesteś w stanie odróżnić realiów od pustych obietnic stosując wymienione przeze mnie kryteria). Na tym polega demokracja. Wymaga wysiłku i czujności.

    • Pytanie rzadko bywa insynuacją, zawsze pozostaje tylko pytaniem. To są wątpliwości, które mogę mieć wobec co przyznaję być może niewystarczającej wiedzy o Waszej grupie, lub zwyczajnie małej wiary w czystość intencji osób które znam głównie na podstawie ścierających się opinii. Nie daliście się poznać przez ostatnie 4, 3 ,2 lata czy choćby pół roku a chcecie żeby was poznać w dwa tygodnie To powinniście się z tym liczyć, że to może tak wyglądać i takie wątpliwości mieć można. Panie Ryszardzie, to że jest Pan Rudy to mi nie przeszkadza. Spytał bym raczej dlaczego np. w Karpaczu został zlikwidowany Referat Promocji Miasta?

      • W technikach badawczych nauk społecznych mamy tzw. “pytanie badacza”, które sugeruje zakres odpowiedzi, a więc de facto zawęża pole badawcze. To tak a propos, czy pytanie zawsze jest tylko pytaniem. Może przykład: “Czy żona Pana zdradza?” i “Dlaczego żona Pana zdradza?” – jest różnica? Wg mnie wątpliwości są rzeczą bardzo cenną, zwłaszcza gdy poważnie podchodzi się do sprawy, np. wyboru ludzi na stanowiska decyzyjne w gminie. To one rodzą ciekawość poznawczą. Problem zaczyna się krok dalej. Jakim sposobem odpowiemy sobie na rodzące się wątpliwości. Czy zasięgniemy opinii Pani w warzywniaku na ryneczku, czy spotkamy się z kandydatem i rzucimy go na ruszt Świętego Oficjum? Co do tego, że nie daliśmy się poznać w ostatnich latach, to też nie do końca prawda. Nie do końca, bo wielu z nas działa oddolnie i na różnych polach (profil fb ANASA) oraz z różnym zapałem i w różnych uwarunkowaniach. Chciałem jednakże mocno podkreślić, że wybory nie są dla wielu z nas celem ostatecznym, tylko środkiem do realizacji zamierzonych celów. Czy zostanę radnym, czy nie i tak będę realizował to, co do tej pory, plus to, co w czasie wyborów przyszło mi do głowy (głównie w kwestii obywatelskiej kontroli podejmowanych w UM decyzji, ich upubliczniania wraz z opracowaniem możliwych konsekwencji dla miasta i mieszkańców). Rozbudzenie, pobudzenie i stymulacja świadomości – to jedyna droga do wyjścia z marazmu i inercji społecznej w Szklarskiej. Mam nadzieję, że Twoje zainteresowanie nie zaniknie po 21.

  3. Każdy mierzy własną miarą. Tak już jest.
    “Raczej ryzyko, że jakaś grupa chce mieć swojego burmistrza, że ….kupić Babiniec za złotówkę albo przejąć budynek COS w bezpłatne użytkowanie, albo, żeby zwolniona menadżera została…zastępcą burmistrza itd itd. I tak dalej i tak dalej.”
    Każdy kto mnie zna wie, że takie numery ze mną nie przejdą. Ja nie kupuję ludzi. Albo chce ktoś pracować na rzecz lokalnej społeczności bez odnoszenia własnej korzyści, albo z nim nie współpracuję. Zapytajcie w Karpaczu. Tylko błagam nie mówcie, że ktoś słyszał do jednej Pani jak drugiej Pani mówiła kupując szczypiorek, że jestem rudy, fałszywy i nie można mi ufać.
    A co do gospodarzy miejscowych, tutejszych, swoich. Warto przeczytać tekst jak ponad 22 ha gruntów na Białej Dolinie może trafić w ręce deweloperów. Zostało to uczynione w 2016 rękami tutejszych, swoich, miejscowych władz. Cały tekst: https://www.facebook.com/lepszaszklarskaporeba

  4. I jest konkret. W Karpaczu do końca roku 2014 Referat Promocji funkcjonował dobrze. Przez cały czas bardzo dobrze współpracowaliśmy z referatem ze Szklarskiej Poręby. Proszę zapytać pani Grażyny. Wtedy to ja za to odpowiadałem. Taka jednostka musi funkcjonować w mieście turystycznym. A co później się stało-oto proszę pytać następców.
    A propos koloru włosów. Mi on też nie przeszkadza ale dostrzegam, że z roku na rok jest ich coraz mniej i są coraz bardziej blond. Trochę żałuję, bo cały czas jednak fokusują pewną zakamuflowaną opcję moich adwersarzy, skłaniając ich do niepomiernego wysiłku związanego z definiowaniem moich cech charakteru oraz osiągnięć w kontekście kulturowo utrwalonego schematu poznawczego dotyczącego koloru rudego.

Skomentuj artykuł

Napisz swój komentarz!
Wpisz tutaj swoje imię

Ostatnie publikacje