-2 C
Szklarska Poręba
czwartek, 5 grudnia, 2024

Strajk nauczycieli. A dlaczego nie dzieci?

Tekst został sprowokowany. Przez szkołę.
Za treści edukacyjne i formę polskiej szkoły, jak wiadomo, odpowiadają: MEN i podległe mu kuratoria, wykonawcami woli są nauczyciele, a kontrolę ideologiczną sprawują związki wyznaniowe, w Polsce ten jeden wszechmocny – Rzymski Kościół Katolicki. No, i są… dzieci. Aha, są jeszcze ci, którzy te dzieci spłodzili i je wychowują, lub ich opiekunowie prawni niezamieszani w fakt zapłodnienia. Ci ostatni to jeszcze coś tam mogą, np. przenieść dziecko do innej szkoły. Dzieci już nic nie mogą. One są. Takie jest dominujące podejście nauczycieli, czyli wykonawców.
Dzieci : niegrzeczne, zaburzone, zdolne, źle wychowane, dobrze ułożone, cierpliwe, gwałtowne, nerwowe, wycofane, i jakie tam jeszcze, to sam diabeł wie.
Nie oszukujmy, ale rodzice też . Rodzice : wyrozumiali, współpracujący, stawiający się, roszczeniowi, pomocni itd.
Czy coś mogą? Formalnie jest ok. Są rady rodziców, samorządy uczniowskie. W rzeczywistości jednak są to puste twory. „Partie satelitarne”, jak określało się Zjednoczone Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Pracy w czasach PRL, „siostrzane” w stosunku do nieomylnej PZPR. Opieram się na zasłyszanej opinii rodzica działającego w RR w SP nr 1 im. Tadeusza Kościuszki w Szklarskiej Porębie, wg której nie da się, krew w piach. Często zapominamy zresztą, że „nasza” szkoła, szkoła naszych dzieci, pozostaje częścią szerszego systemu edukacyjnego, wypracowanego w wymiarze ogólnokrajowym, którą dotykają patologie systemu w równym stopniu, jak każdą inną. Przeciwko nim w swym mniemaniu wystąpili nauczyciele, od 8 kwietnia rozpoczynając akcję protestacyjną.

Przypomnijmy postulaty ZNP, z którymi nauczyciele poszli do strajku:

1. Podwyżka w wysokości 1000 zł dla pracowników pedagogicznych
2. Większe nakłady na oświatę z budżetu
3. Zmiana oceny pracy nauczycieli
4. Zmiana ścieżki awansu
5. Dymisja minister Anny Zalewskiej

Zawód ciężki, odpowiedzialność duża, dużo biurokracji, a płace niskie. Tu nie ma o czym mówić. Zmilczę, acz z innych powodów, nad nielogicznym połączeniem negocjacji z pracodawcą o wyższe płace z żądaniem jego odejścia (postulat 1 i 5). Chcę się natomiast skupić nad tym, czego nie ma w nauczycielskim zapiewie.
Ilekroć słyszę o większych nakładach z budżetu państwa na… (tu można wstawić oświatę, opiekę zdrowotną, szkolnictwo wyższe itd.) zastanawiam się nad: „i co dalej z tym fantem począć?”. Nie dlatego, że jestem neoliberalnym pajacem, który uważa, że wszystko zawdzięczamy sobie i swojej zdolności kredytowej, albo żałuję nakładów na sferę budżetową. Tylko dlatego, że krytycznie obserwuję okolicę. Sfera budżetowa jest w Polsce niedofinansowana, a oświata to już tradycyjnie. Nowoczesna sieć szkół, od samego początku (XIX w.) opierała się na pracy kobiet, którym można było płacić mniej, niż mężczyznom i do tego spodziewać się większego posłuchu. Tradycyjni wąsacze o tym wiedzą, a księżom nie trzeba w ogóle o tym przypominać. W Polsce ten wyzysk oparty na płci jest zresztą obecny w dalszym ciągu i to pomimo feminizacji wielu zawodów. Z drugiej strony, patrząc na kraje obrzydliwie bogate, np. na zachodzie Europy, w służbę zdrowia i oświatę można pompować ile wlezie, a i tak słychać głosy krytyczne: że za mało, że nie tak itd. Tworzony w ostatnich dziesięcioleciach obraz szkoły, jako instytucji przygotowującej do wymagającego rynku pracy, otwartej na nowe technologie, świetnie wpisuje się w marketing firm od osprzętu komputerowego i programowania. Czy jednak ktoś sobie postawił pytanie, czy tablica multimedialna pomoże nam w ukształtowaniu grupy jednostek charakteryzujących się pożądanymi cechami społecznymi? Czy tablet dla każdego ucznia będzie tym narzędziem, które ukształtuje ludzi gotowych do zmierzenia się z wyzwaniami ludzkiej głupoty i autodestrukcyjnego charakteru naszej cywilizacji? Nie. Idę o zakład.

Pójście w technicyzację jest zresztą podobne do kadzenia o „misji” zawodu nauczyciela, o którym można dowiedzieć się przy okazji różnych uroczystości szkolnych. Misja” jest socjotechniczną zagrywką, dzięki której można skutecznie blokować roszczenia finansowe nauczycieli: pełnicie misję, wychowujecie i kształtujecie dzieci, przyszłość. I co? Tysiąc dziewięćset na rękę. Nie należy jednak zapominać o tym, że inni pracownicy sfery budżetowej również nie opływają w dostatki. A „misja” pełni też często formę zasłony braków: w przygotowaniu merytorycznym, pedagogicznym, pomysłowości, czy otwartości.
A czy polska szkoła jest w ogóle otwarta? Postulaty ZNP, który przemówił w imieniu całej grupy społeczno-zawodowej nauczycieli wyraźnie wskazują, że nie. Czego w postulatach mi brakuje? W tej nabrzmiałej, niczym ropień opłucnej, sytuacji, w jakiej tkwi od lat polska oświata, główny podmiot troski dostrzega zdaje się tylko margines.

To dzieci. Dzieci są królikami doświadczalnymi, a jeśli twórcom systemu brakuje zmysłu laboranta, to przynajmniej mają być posłuszne. Czy można reformować system edukacyjny bez udziału jego głównych odbiorców i beneficjentów? Można, jeśli reformatorom nie zależy na ich dobru. Tylko to już nie jest reforma, a przemeblowanie sali. Dlatego, jak podejrzewam, temat nie został w ogóle wrzucony do postulatów, gdyż łatwiej upomnieć się o wzrost wynagrodzenia, zmianę formy oceniania, czy większe nakłady (w których, rozumiecie, zawarte są potrzeby dzieci), niż powiedzieć, jak najlepiej pracować z dziećmi i młodzieżą. Czy, jakim sposobem ukształtujemy krytyczne umysły, myślące i dążące do poznania prawdy o sobie, swoim otoczeniu i swoim miejscu w świecie?

A czy komukolwiek są tacy ludzie potrzebni? Pracodawcom oferującym miejsce przy taśmie – nie, szkole, która pełni „misję” – nie, ojczyźnie, która bawi się w schematy i uproszczenia – nie, rodzicom – to zależy, w końcu „nie mędrkuj” wybrzmiewa w uszach wielu latorośli. Planeta trochę pęka, fakt, ale będzie musiała jeszcze wiele znieść, w końcu chodzić będzie o wyginięcie kilku- czy kilkunastomiliardowego gatunku większych ssaków.
Czy w takim razie, pomimo braku postulatów, pojawiła się jakaś refleksja, coś uległo zmianie. Czy strajk, choć zawieszony, czegoś nauczył strajkujących?

26 kwietnia na elektronicznym dzienniku ucznia (ach, co za draka, no po prostu super, jakżeż te nasze starzyki funkcjonowali bez tego wynalazku?) przeczytałem maila od zastępczyni dyrektorki SP nr 1 o następującej treści. Jest to treść do informacji publicznej, więc cytuję w całości.

„Informujemy, że w naszej szkole akcja protestacyjna została zawieszona od 27.04.2019r.
Od 6.05.2019r. praca dydaktyczno- wychowawcza odbywać się będzie zgodnie z obowiązującym planem .
Zgodnie z ustaleniem z Radą Rodziców, Radą Pedagogiczną i Samorządem uczniowskim z dnia 28.09.2018r. dodatkowymi dniami wolnymi od zajęć dydaktyczno- wychowawczych są dni : 29.04.2019 (poniedziałek), 30.04.2019 (wtorek) i 2.05.2019 (czwartek). W tych dniach nie będą prowadzone zajęcia dydaktyczne. W razie potrzeby w wymienionych wyżej dniach opieka nad uczniami będzie możliwa w grupie przedszkolnej na terenie szkoły.

Przypominamy, że 3.05.2019r. w kościele pw. Bożego Ciała przy ul. Franciszkańskiej o godz.10 odbędzie się uroczysta Msza Św. w intencji Ojczyzny. Uroczystość patriotyczna przed pomnikiem Bohaterów na Skwerze Jana Pawła II rozpocznie się o godz. 12.
Zapraszamy poczet sztandarowy i uczniów naszej szkoły do wzięcia udziału w uroczystości 3 maja.”

Jak widać, strajku nie było. Tzn. jest zawieszony, ale co tam w trakcie było, Panie, nie wiadomo. Były natomiast ustalenia we własnym gronie, skonsultowane z „partiami satelitarnymi” we wrześniu 2018 roku. Wolne trwa dalej. 11 kwietnia rodzice zostali powiadomieni o dniach wolnych, aczkolwiek w perspektywie 3 tygodni strajku, dni wolne 29 i 39 kwietnia oraz 2 maja nie znajdują uzasadnienia. Niesie to taką informację: strajkowaliśmy o lepsze płace, a teraz mamy wolne, bośmy sobie we wrześniu ustalili. Muszę przyznać, że nie wzmocniło to mojej sympatii do protestu nauczycieli, a wręcz odwrotnie, było niczym dotknięcie trędowatej skóry.

Nie dowiesz się rodzicu, czy w tym czasie nastąpiła konsolidacja środowiska, któremu powierzasz swoje dzieci, czy pojawiły się jakieś przemyślenia, które pozwolą odróżnić czas „przed” i „po” strajku.

Czy nauczyciele dostrzegają potrzebę „zastrajkowania dzieci”? Nie, szkoła działa identiko. Wolne, to wolne, a msza za ojczyznę jest wydarzeniem, o które musi upomnieć się szkoła finansowana ze środków publicznych.

 

W stulecie Święta Niepodległości w Jedynce. Wiadomym pozostaje powszechnie, że Matka Boska wydatniejszym zapisała się wkładem w odbudowę państwowości polskiej, niźli Komendant Józef Piłsudski. Ale, coś on taki szary jakiś i do tego poza granicami Polski. Co innego Częstochowska, zajmuje województwa: opolskie, śląskie, małopolskie, łódzkie, świętokrzyskie i część mazowieckiego. Już by się wydawało, że nam się upiekło, ale nie, w Jedynce do tablicy przyszpilili.

Ponieważ uczniom nie przedstawia się stanowiska ówczesnych hierarchów Kościoła Katolickiego do uchwalonej przez Sejm Wielki Konstytucji 3 Maja, to nie rozpoznają szczytów hipokryzji na jakie wspina się współczesny Kościół w Polsce celebrując tę rocznicę w kościołach. Chociaż to nie tylko hipokryzja, ale też opanowana do perfekcji przez Kościół Katolicki metoda zawłaszczania świąt; tak są obecne w kalendarzu liturgicznym Wielkanoc czy Boże Narodzenie – to odwiecznie obchodzone święta solarne, w które została wpleciona apostolska biografia Chrystusa.
Uczniowie SP nr 1 im. Tadeusza Kościuszki nie znają też pewnie opinii patrona szkoły, wyrażonej w memoriale z 1815 r. Generał Kościuszko napisał:

„Nie można mieć nadziei, że zmieni się ich (księży – MP) zachowanie, gdyż w ich podstawowym interesie leży mamienie ludu kłamstwami, strachem przed piekłem, dziwacznymi dogmatami oraz abstrakcyjnymi i niezrozumiałymi ideami teologicznymi. Księża będą zawsze wykorzystywać ignorancję i przesądy Ludu, posługiwać się (proszę w to nie wątpić) religią jako maską przykrywającą ich hipokryzję i niecne uczynki. Ale w końcu jaki jest tego rezultat: lud nie wierzy już w nic, jak np. we Francji, gdzie chłopi nie znają ani obyczajności, ani religii; są bardzo ciemni, chytrzy i niegodziwi.
Widzieliśmy Rządy Despotyczne, które posługiwały się zasłoną religii w przekonaniu, że to będzie najmocniejsza podpora ich władzy, wyposażano więc Księży w największe możliwe bogactwa kosztem nędzy ludu, nadawano im najbardziej oburzające przywileje aż po miejsce u Tronu, jednym słowem, tak mnożono względy, dobra i bogactwa Duchownych, że połowa Narodu cierpiała i jęczała z biedy, podczas gdy oni, nie robiąc nic, opływali we wszelkie dostatki.”

Słowa te wyszły spod pióra naszego zacnego rodaka 200 lat temu, a brzmią niestety wciąż aktualnie.

 

Tablica katechetyczna, 2. piętro w Jedynce. Coś mi się obiło o uszy, że w okresie Wielkiego Postu papież Franciszek miał szczególnie prosić o przebaczenie ofiary księży pedofilów. Tablica w Jedynce pominęła temat, choć do dzieci skierowana i do tego Franciszek, prawda.

No i gwizdki. Czy któremuś z nauczycieli Szkoły Podstawowej nr 1 w Szklarskiej Porębie w trakcie trwania strajku przeszła myśl przez głowę, jak idiotyczne świadectwo dają gwizdki na ich szyjach. Tak, w Jedynce gwiżdże się na uczniów, jak na psy. Jak mówi mój znajomy, zresztą absolwent Jedynki, to szkoła, „gdzie za mordę i do krzyża”.

Ostatni akapit maila, „przypomnienie”, który wybrzmiał w tonie ex cathedra głosząc jedyną słuszną wizję wychowawczą, po prostu mnie zagotował. W duchu dodałem do tych zdań następujące: „Kukły nieobecnych na Mszy Św. za Ojczyznę uczniów zostaną spalone za kościołem.” Nie ma tutaj miejsca na uważniejsze pochylenie się nad mariażem kościoła i państwa. Jednak przykład ostatnich kilku dziesięcioleci, braku umiaru w zachłanności u polskich księży różnego stopnia wtajemniczenia, nie pozostawia żadnych wątpliwości. Dla tych, którzy nie widzą problemu w bogactwie tej instytucji oraz żądzy władzy jej urzędników, która za swój fundament pokazuje braterstwo i ubóstwo (którego ze świecą szukać), szalę goryczy powinno przechylić podejście biskupów i innych odpowiedzialnych za tuszowanie przestępstw wykorzystywania seksualnego dzieci przez osoby duchowne w Polsce. To wyjątkowe obrzydlistwo. Zresztą, w początku roku szkolnego, gdy zwracałem się do dyrektorki SP nr 1 o takie ułożenie planu, aby konfesyjne zajęcia z religii katolickiej odbywały się na początku lub na końcu dnia zajęć, żeby dzieci nieuczestniczące w katechezie mogły uniknąć okienek w środku lekcji, w swobodnej rozmowie z jedną z pracownic szkoły usłyszałem, że lepiej, żeby religia była w szkole, gdyż przynajmniej można kontrolować księży. W pierwszej chwili nie zrozumiałem, ale wyjaśniła mi, że do niczego zdrożnego nie dojdzie. Ręce mi opadły, ale pani dodała, że sama była przez katechetę napastowana w epoce salek katechetycznych. To znowuż spowodowało zaciśnięcie mych dłoni w pięści.

Czy mariaż szkoły polskiej z Kościołem Katolickim powinien dziwić? Nie, gdyż obu instytucjom zależy na tym, aby z ławek nie rozlegał się głos, żeby nie padały pytania. To one chcą udzielać odpowiedzi, mając w nosie to, czy się mylą, czy nie. Kościół jest nieomylny, to już sam o sobie zadekretował, więc nie ma dyskusji. Szkoła, znowuż, jest nieprzychylna swobodzie umysłowej – kuratorium pilnuje, aby dzieci nie były narażone na treści niezgodne, przepraszam, niegodne.

 

Prace plastyczne związane z XIII Ogólnopolską Franciszkańską Olimpiadą Wiedzy o Św. Maksymilianie w Jedynce. Jeśli prace mają być wyrazem wiedzy o św. Maksymilianie Kolbe, to kiepsko spisali się olimpijczycy. Tematy: klęczę i modlę się przed wizerunkiem (Maryi?), widzę z oddali budynek kościoła, lub z bliska jego wnętrze, dorosłą kreskę pominę (pomarańcz w tle, wg opisu klasa nauczania początkowego; rodzic się wykazał, a szkoła łyknęła) nie zahaczają specjalnie o żywot świętego. Jedna praca przypomina o męczeńskiej śmierci Maksymiliana w pasiaku.

Jako memento można zacytować tekst z piosenki Kultu pt. „Udana transakcja”:

„Sprzedaliśmy swoje słowa tym, co nas odkupiają
A, ci , ci, co odkupiają, najlepiej zarabiają
A, ci, co dużo zarabiają, ci najlepiej płacą.”

Kto zawalczy o dzieci? W ostatnich dniach rozmawiałem z moimi dziećmi, które chodzą do Jedynki, do pierwszej klasy (to znaczy nie chodzą, bo mają wolne) o ich miejscu w szkole. Jak widzą swoją naukę, co chcieliby w szkole robić, aby poznawać coś nowego. Odpowiedziały, że chciałyby takie zajęcia, jak ze mną. Chodzę do pierwszaków z zajęciami ekologicznymi i podoba im się to. Próbką tego była ostatnia lekcja, którą zacząłem bez pani wychowawczyni, gdy zaczęli dokazywać, to powiedziałem im, że idę, zajęć nie będzie i odwróciłem się na pięcie. Usłyszałem grupowe: nie! W zeszłym roku próbowałem z zajęciami dla całej szkoły, załatwiane odgórnie, przez sekretariat i dyrektorkę. Po trzech zajęciach usłyszałem przez telefon, że zdaniem nauczycieli są za trudne. Potem, że mają wolne, radę pedagogiczną, do której muszą się przygotować (2 tygodnie!). Temat zdechł. We wrześniu z uśmiechem wkroczyliśmy w nowy rok szkolny. Ja z Dwójką dzieci ku gwizdkom Jedynki, dyrektorka z uśmiechem, przewodniczący samorządu uczniowskiego z informacją o 6 milionach poległych Polaków w czasie II WŚ na apelu rozpoczęcia. O 3 milionach Żydów pośród tych 6 milionów Polaków nie wspomniał ani słowa.

Nikt mnie nie pytał, czy chcę zamęczać dzieci trudnościami także w tym roku, nie powiedział też, że choć w zeszłym nam nie wyszło, to może teraz… Nie, tylko uśmiech. Ulubiona taktyka w Polsce, jak zauważyłem, czyli przejście do porządku dziennego, bez zająknięcia. Czy naprawdę to jest aż tak trudne, że wolimy nie wracać do niepowodzeń? A nuż się wyda, pobrzmiewa w tle… Jedyne zapytanie, jakie usłyszałem to, dlaczego o sprawę religii w planie zwracam się na piśmie, bo lepszy jest osobisty kontakt. W Jedynce taki preferujemy. No tak, ten nie wymaga notatki i łatwiej go zbyć.

Takiej szkoły chcemy dla naszych dzieci?

Kiedy my, rodzice, zaczniemy wymagać od szkoły przede wszystkim nauki samodzielnego i krytycznego myślenia?

Kiedy zastrajkujecie, milusińscy? Powodów nie brak i jest wam łatwiej niż nauczycielom, bo nie musicie cisnąć w postulaty natury ekonomicznej.

Na koniec, czego nas, rodziców Olgi i Witka oraz ich samych nauczył strajk? Bo nauka z czasu strajku płynie wartko, jak woda w Kamiennej. I jestem naprawdę wdzięczny nauczycielom za podjęcie tego trudu.

Z całą ostrością okazało się, że można żyć bez szkoły. Tak po prostu. Że dzieci cały czas się uczą, a ich skoszarowanie w ławkach, ani niczego nie ułatwia, ani niczego nie przyspiesza. Z psychologicznej perspektywy natomiast uczy podległości. No i ten gwizdek. Jest ewidentnym elementem tresury. Czy nauczyciele z Jedynki stosują gwizdek także względem swoich dzieci w domu?
Nasze pierwszaki, Olga i Witek, zostawały same w domu, z psem. Żadnych tabletów, smartfonów itd., jedynie działanie koncepcyjne. To była dla nich nauka odpowiedzialności i wykazanie się umiejętnością organizowania sobie czasu. Tego nie „zdadzą” na egzaminie ośmioklasisty, ale bardzo im się to przyda w życiu.
Brakuje im tylko wychowawczyni. Bo taka właśnie jest ta „nasza” szkoła, w głównej mierze opiera się właśnie na takich nauczycielach, o dobrym i pojemnym sercu. A znikąd pomocy…

 

   2019 Michał Pyrek

 

Wykorzystano:  http://www.szklarskaporeba.pl/sprawy-miejskie/oswiata/szkoa-podstawowa-nr-1.html

- Reklama -

7 KOMENTARZE

  1. Na razie jeden akapit 🙂 Rozumiem, że według Pana stosunek Kosciła Katolickiego do Konstytucji 3 Maja był jednoznacznie negatywny? Jak w takim razie ocenić dziesiątki wybitnych kazań, które wygłaszali znani i cenieni kaznodzieje – jak uczony ksiądz Michał Karpowicz czy ksiądz Marcin Poczobut (rektor Uniwersytetu Wileńskiego), przypomnieć też trzeba Panu autorów pisemnych apologii Konstytucji 3 maja – m.in. wybitnego historyka, biskupa Adama Naruszewicza i intelektualistę księdza Hieronima Strojnowskiego. Konstytucja uznawana była przez nich również za dzieło Bożej Opatrzności, która wsparła wysiłki Polaków na rzecz odrodzenia państwa, akcentowano konieczny związek działań politycznych z Kościołem i religijnym fundamentem zbawiennych dla państwa przemian. Równocześnie wskazywano zasadnicze różnice, jakie dzieliły „polską rewolucję” od rewolucji we Francji, która zaatakowała zarówno Kościół i podstawowe wartości, jak i monarchię, a więc podstawy porządku społecznego. O Hugo Kołątaju tez Pan pewnie słyszał. A Stanisław Staszic coś Panu mówi ? Hierarchą KK w Polsce był wówczas prymas Michał Poniatowski, wieloletni prezes Komisji Edukacji Narodowej oraz przywódca stronnictwa królewskiego w Koronie. W połowie 1789 r. wyjechał za granicę, ponieważ nie pogodził się ze zwycięstwem w sejmie pruskiej orientacji, ale wrócił pod koniec lata 1791 r., by pracować nad nowym urządzeniem państwa po „rewolucji” 3 maja 1791 r. I Pan pisze o hipokryzji?

    • Stosunek Kościoła, jako instytucji, do Konstytucji był niejednoznaczny, tzn. byli zwolennicy wskazani przez Panią/Pana, a byli tacy, co na skargę do Carycy Katarzyny polecieli. Zresztą podobnie jest i dzisiaj. Kościół polski odzwierciedla konflikty społeczne, choć przez swą hierarchiczność i poddaństwo cały czas stara się dyscyplinować swych członków. Tak Staszic, jak Kołłątaj zostali określeni przez ówczesnego nuncjusza papieskiego w RP Obojga Narodów jakobinami i złymi duchami króla. Nie da się zresztą mówić o uchwaleniu Konstytucji 3 Maja bez prac nad nią i jej obroną po uchwaleniu przed biskupami właśnie i magnaterią.
      Biskupi: Kossakowski (powieszony w trakcie Insurekcji Kościuszkowskiej), Okęcicki, prymas Poniatowski (plotka uliczna mówiła o jego samobójczej śmierci), Massalski (także nie uniknął stryczka), Skarszewski – zwołał “sejm niemy” (od śmierci uratowała go interwencja nuncjusza papieskiego i groźba ekskomuniki dla Naczelnika, który doskonale zdawał sobie sprawę z siły zabobonnych zabiegów papiestwa), mogą być przeciwwagą dla Pani/Pana przykładów. Elita hierarchii kościelnej miała swoje 5 minut, ale generalnie, reszta kleru pilnowała swojego interesu, a mieli je znaczne.
      Konfederaci barscy zawiadomili szereg dworów o jej zawiązaniu, ale odpowiedź dostali jedynie od papieża Piusa VI, który ich błogosławił słowami: „aby stworzenie konfederacji stało się początkiem niewzruszonej spokojności i szczęścia Rzeczypospolitej”. Stało się, pod trzema zaborami.

      • Czytając Twoje wypowiedzi na temat instytucji i hierarchów kościoła, można odnieść wrażenie, że odpowiada on za całe zło i nieszczęścia Polski i ludzi całego świata. Nikt rozsądny, znający choćby w elementarnym zakresie historię nie będzie zaprzeczał, że w działaniach kościoła katolickiego zarządzanego przez hierarchów nie brakowało niechlubnych decyzji, krzywd, zdrad i nawoływań do wojen. Ciemnych stron nie brakuje również dzisiaj. To jednak tylko jedna ze stron.
        Mimo wad i niedoskonałości uważam, że dla mnie, słabego człowieka, istnienie instytucji kościoła jest potrzebne. Może miałem szczęście i na swej drodze spotykałem prawdziwych kapłanów, może świadomość wspólnoty z innymi katolikami wzmacnia moją wiarę? Mój system wartości, zasad moralnych i etycznych, oprócz rodziców, budował również mój ksiądz proboszcz. Mogę podawać przykłady mądrych kapłanów, którzy są dla mnie autorytetami. Szanuję ludzi innych wyznań, agnostyków i ateistów. Mój sprzeciw budzi wykorzystywanie religii do własnych celów politycznych, czy biznesowych, wojny w imię boga, zwalczanie wyznawców innych religii.
        Proszę, pozwól Michale wierzyć ludziom w to, co chcą i jak chcą. Ważne, żeby nie krzywdzili siebie i innych. Mówmy i piszmy o tym, co naszym zdaniem jest złe, ale w taki sposób, by nie tworzyć i eskalować konfliktów międzyludzkich, czy międzywyznaniowych. Pozdrawiam.

        • Drogi Jurku
          nie w imieniu autora, ale swoje trzy grosze wrące
          Nie jest najlepszym sposobem rozstrzygnięcia problemu moralności kościoła, lub jego niemoralności, licytowanie się przykładami dobrych i złych.
          Ocenię więc miarą którą kościół przykłada innym.
          Przypisując sobie posłannictwo Boskie i zasłaniając się boskim nakazem toleruje w swoich szeregach pedofilów , cudzołożników , morderców.
          Nie dochodzi do ex komuniki lecz krycia lub wynoszenia na ołtarze w/w.
          Jakie więc ma prawo pouczać innych?
          To prawda dziesiątki a może setki księży ratujących Żydów podczas drugiej wojny,
          i tyleż samo ratujących ss manów po jej zakończeniu.Milczący polityczną poprawnością Pius 12 , wspierający faszystów w walce z sowietami, ale to wsparcie dawało usprawiedliwienie do znanego powszechnie bestialstwa.
          Kościół nigdy nie przyznał się do niewłaściwych decyzji nawet ofiary kolonizacji Ameryki skwitowano stwierdzeniem dzięki temu mają dziś chrześcijaństwo i zbawienie w Chrystusie.
          Litości Jurku
          Wierz w co chcesz ale nie zamykaj innym ust gdy mówią o niegodziwości, nie broń niegodziwych
          dd

        • Kościół nie jest odpowiedzialny za całe zło, to by zresztą znaczyło, że jest wszechmocny, a on do tego miana jedynie pretenduje. Nie jest to pierwsza i ostatnia formacja religijna, z którą i w której żyją ludzie. Mówiąc jednak o KK, trzeba mieć jasność ciągłości w tradycji odprawiania kultu w naszym regionie (regiony religijne będą z reguły większe, niźli wydawałoby się ludziom “danej cywilizacji”). Historia instytucji i zmieniającej się doktryny jest niezbędna dla tego, abyśmy zrozumieli, gdzie żyjemy, jak w nas krzyżują się (nomen omen) przeszłość, teraźniejszość i nasze plany (przyszłość). Chrześcijanin żyjący w XIII w. wziąłby dzisiejszego za odmieńca, heretyka. Wraz z obrazem wiernego chrześcijanina zmienia się też Kościół. Instytucja kapłanów jest wystawiana na różne próby, ale radzi sobie zadziwiająco dobrze. Jak trzeba, ładnie wpisuje się w “modne” przekonania. Np. odpowiedzią na darwinowski dobór gatunkowy jest “inteligentny projekt”. Próbując nie urazić niczyich przekonań, patrząc na nasze dokonania, ludu bożego, jak mawiają niektórzy, dopatrywać się w tym wszystkim inteligentnie pomyślanych działań planowych jest grubym nieporozumieniem. Przykład oka wystarczy. Zresztą przez zwolenników “ip” podnoszony jako dowód geniuszu stwórcy. Okazuje się jednak, że nasz organ wzroku aż się prosi o wady. Już ponad połowa światowej populacji nosi okulary.
          Związki religijne zajmują jednak tak ciekawe miejsce w społeczeństwie, że warto, aby rzeczywiście dbały o swoją reputację.

          • Dziękuję. Otacza nas i kształtuje ułomność: rodziców, nauczycieli, polityków, hierarchów kościoła, partnera życiowego, dzieci, zwierząt, czy przyrody. Mimo to trwamy i próbujemy się rozwijać. Ważny jest kierunek, chociaż ideał jest niedościgłym marzeniem. Paradoksalnie, dla mnie kościół katolicki właśnie przez swoją niedoskonałość jest bliższy. Zmieniają go i kierują nim wcale nie idealni ludzie. Nie próbuję ukrywać niegodziwości (jak napisał Anonim). Złodziej, czy pedofil będzie niegodziwcem, bez względu na grupę społeczną, do której należy, czy stanowisko, które piastuje. Tylko nie dajmy się zwariować, przypisując każdemu księdzu niegodziwość, a instytucji kościoła wyłącznie ciemiężenie ludzi i wciskanie zabobonów.
            Powołań kapłańskich w Polsce jest coraz mniej. Mam nadzieję, że nie doczekam czasów, kiedy Msza Św. będzie odprawiana raz w miesiącu przez dokonującego objazdu misjonarza pochodzącego z Ameryki Południowej.
            W osądach nie popadajmy w skrajności i starajmy się zachować trochę pokory, wszak my też jesteśmy ułomni.

  2. W artykule jest tak wiele ważnych wątków, że trudno będzie mi odnieść się do wszystkich naraz. Zacznę więc po kolei.
    1. Dzieci jako podmiot w szkole.
    Każdemu odpowiedzialnemu rodzicowi zależy, żeby jego potomek był mądrym, świadomym i szczęśliwym człowiekiem, ale … o treściach kształcenia i kierunkach wychowania dzieci i młodzieży decydują często ludzie pedagogicznie wykształceni, ale nie mający od lat (albo w ogóle) bezpośredniego kontaktu z uczniami. Oczywiście uwzględniane są potrzeby państwa, różnych instytucji (w tym kościoła), rynku pracy, a nawet partii politycznych. A gdzie są oczekiwania rodziców? Co kilka lat są różne pomysły reformatorskie. Nauczyciele są zobligowani do realizacji tzw. podstaw programowych.
    Już ponad 100 lat temu John Dewey głosił, że najważniejsza jest swoboda działania dziecka, bez jakiegokolwiek przymusu, a o wychowaniu i nauczaniu ma decydować sama natura dziecka, jego indywidualność, zainteresowania i zdolności. Brzmi pięknie, ale zdania naukowców są podzielone, co do skuteczności stosowania takiego podejścia do kształcenia i wychowania dzieci.
    Dzisiaj przy możliwościach natychmiastowego dostępu do wiedzy, bardziej potrzebne jest jej porządkowanie i systematyzowanie, żeby się nie pogubić w jej nadmiarze i mieć chociaż tzw. “ogólny ogląd”. Obecnie można w domu wykształcić dzieci, bez szkoły, stresu i gwizdka. Osobiście znam takich domowych uczniów, którzy z rodzicami realizują programy szkolne i z powodzeniem zdają egzaminy. Cdn.

Skomentuj artykuł

Napisz swój komentarz!
Wpisz tutaj swoje imię

Ostatnie publikacje