-3.6 C
Szklarska Poręba
piątek, 6 grudnia, 2024

Ryszard Zając rzeźbiarz, poeta, kompozytor

Ryszard Zając. Rzeźba.Wystawa u Hauptmannów w dniach 16.11. 2018 – 25. 02. 2019

Ryszard Zając, rocznik 1951, to barwna postać. Jeleniogórski rzeźbiarz, poeta, kompozytor stał się niemal symbolem miasta i jego sztuki. Rzeźby uczył się w cieplickiej Szkole Rzemiosł Artystycznych (1965-68) u prof. Mariana Szymanika. Po trzech latach został wyrzucony, gdy w ramach protestu przeciw inwazji na Czechosłowację, powiesił plakat – protest na drzwiach szkoły. Podobnie po trzech latach zakończył edukację w Państwowej Szkole Muzycznej w Jeleniej Górze (1970-73). Już wtedy, jako muzyk rockowy grał, w popularnych wówczas w mieście, zespołach Czwarty Wymiar, Stado Yeti, Vega. Pisał teksty w duchu hippisowskim. Bo stał się hippie, najbardziej reprezentatywnym w Jeleniej Górze przedstawicielem ruchu Flower Power, guru dla wielu młodszych. Anarchista, zaangażowany politycznie, prowokował antysystemowymi happeningami i dadaistycznymi instalacjami. Nie tyle społeczność, raczej świat socjalistycznych biurokratów, którzy szybko usuwali z wystaw i miejsc publicznych jego buntownicze i prześmiewcze rzeźby – manifesty w stylistyce DADA. „Samospalenia” z drewna, świec i popiołu, powstałe w 1969 r., jako reakcja na wieści samospaleniu Jana Palacha w Pradze i wietnamskiego mnicha w Hanoi, zostały usunięte z Domu Kultury „Radar” i spalone w przyzakładowej kotłowni. „Atomowi ludzie” (1976) – instalacja z resztek mundurów LWP i masek gazowych z wysypiska śmieci, pokazana w Domu Kultury „Gencjana” została szybko rozmontowana, a artysta oskarżony o zniesławienie munduru żołnierza polskiego. „Ludopieczątki”(1980) z drewna – symbolizujące bezdusznych urzędników – decyzją Rady Zakładowej „FAMPY” wywieziono na zaplecze Domu Kultury.

Miałem niewysłowiony żal do różnych instytucji “kulturalnych”, w których się wylęgały karłowate “ludopieczątki”, jak ich nazywałem w okresie młodego artystycznego buntu w latach 1968 – 1981. Ten żal zamienił się w świadomą radość!!! Jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy z siły prawdy, ani z tego, że narażałem swoje życie, malując polityczne hasła na ścianach i ulicach mojego miasta lub wystawiając choćby na jeden dzień, moje pacyfistyczno – dadaistyczne manifesty. 

Podobny los spotkał „Idole w mundurach” (1982) czy „AAATTTAAAKKK” – z opon, tarcz, lamp i hełmów, który nie dostał zgody na ekspozycję. Za to artysta coraz częściej spotykał się z wrogo nastawionymi organami bezpieczeństwa państwa w strukturach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
W 1975 r. założył grupę twórczą “Synteza” działającą do 1980 r. Jej dziełem były drewniane rzeźby o funkcjonalnym charakterze (ławki, stoły), które stanęły na placach i ulicach Jeleniej Góry.

 

 

Rok 1980 artysta nazywa metamorfozą. Proboszcz ewangelickiego kościółka Wang w Karpaczu, Jan Kozieł, zaproponował mu renowację detali na dachu świątyni. Zaprzyjaźnili się. Dyskusje, modlitwy, rozpoznanie duchowego świata dały mu nowy impuls. Zając dołączył do gminy ewangelickiej. W tekstach pisanych pojawiły się nawiązania do Biblii, w muzyce – wątki religijne – w pieśniach pisanych i komponowanych dla, założonej przez siebie w 1984 r., grupy „Wang”. W sztuce, w miejsce dadaizmu zaczęły pojawiać się motywy ze Starego i Nowego Testamentu. Formalnie, pod wpływem stylistyki nordyckich dekoracji świątyni Wang, bardzo mocno do niej nawiązał. Pojawiły się ornamenty wstęgowe z elementami roślinnymi i animalistycznymi, postaci wkomponowane w taśmową plecionkę, gęsto pokrywającą płaskie formy półkolistych tympanonów lub smukłych, rzeźbionych podpór przyjmujących kształt totemów. Z jednej strony – egzemplifikacja dekoracyjności, z drugiej strony – plecionka jest symbolem wieczności, nieskończoności, cyklu natury, krętej ścieżki ludzkiego życia, ale i elementów przeciwstawnych: wrażliwości i siły, rozwagi i spontaniczności – wszystkiego, czym jest życie.
Powstawać też zaczęły płaskorzeźby figuralne, płaskie sylwetowe rzeźby, rzeźby przestrzenne i meble – rzeźby. Bliskie sztuce prymitywniej sprowadzającej kształty do uproszczonych form geometrycznych, ale też secesji – poddającej formę giętkiej stylistyce ornamentu.
Od 1985 r. datuje się jego działalność wystawiennicza. W Niemczech, Norwegii, Holandii, Szwecji, Belgii, Czechach, a także w wielu miastach w Polsce pokazał wystawy indywidualne, w których skrystalizowała się jego wizja sztuki. Ryszard Zając jest laureatem złotego medalu na Ogólnopolskiej Ekumenicznej Wystawie Sztuki Sakralnej „Ars Pro Fide” we Wrocławiu (1997), Nagrody Ministra Kultury i Sztuki na Międzynarodowej Wystawie Zabawkarskiej w Kielcach (1998). W 2009 roku w Bielsku Białej otrzymał nagrodę im. Leopolda Otto za całokształt twórczości, a wystawę z okazji 40-lecia pracy twórczej zorganizowało rok wcześniej Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze. Artysta jest też zwycięzcą konkursu „Jedna Droga – Trzy Nagrody” w 2014 r. i twórcą rzeźbiarskich bram i tablic na trasie „Via Sacra” w Karpaczu (2010-1013). Jest też autorem nieco starszych, powstałych w 1987 r., „Organów Karkonoskich”, przy drodze do „Skalnego” w Karpaczu. Od 1999 r. należy do Związku Polskich Artystów Plastyków.

W Ministerstwie Kultury i Sztuki trzykrotnie odrzucano składaną dokumentację, by na podstawie prac uznano mój artystyczny dorobek i przyjęto mnie do ZPAP. Nie uznano i nie przyjęto! Za to w latach 90-tych wszystkie polityczne pomniki tow. Profesorów zostały wywiezione na złom. Wszystko to mogłoby się skończyć według scenariusza ZOMO, gdyby nie spotkanie z księdzem Janem Koziełem, który zaoferował mi pracę przy renowacji dachu kościoła “Wang” w Karpaczu.

Od 2007 r. Ryszard Zając mieszka i tworzy w Forst, w Niemczech. Wraz z żoną, muzą i przyjaciółką Natalią Hain organizuje indywidualne wystawy swojej sztuki w galeriach i kościołach Brandenburgii. Ciągle jednak wraca do rodzinnego miasta, czego dowodem są liczne ekspozycje jego rzeźb w instytucjach kultury regionu jeleniogórskiego. Zaś o jego, niegasnącej wśród mieszkańców miasta, popularności świadczy fakt, że został jednym z laureatów nagrody kulturalnej Nowin Jeleniogórskich w bieżącym 2018 r. I to zdobył najważniejszą – „Wytrych 2018” – nagrodę do serc publiczności. W tymże roku artysta obchodzi pięćdziesięciolecie twórczości.

W Niemczech artysta począł sięgać po inny watek – kobieta, ciało, erotyka, miłość. Pisał nie jesteśmy pustakami stworzonymi do konsumpcji, my jesteśmy do przeżywania, każdy jest osobą duchową, jest twórcą czy to rzeźb, czy pieśni, czy własnych marzeń… a już miłość jest zupełnym odlotem. Około 2010 r. odkrył potencjał marmuru, po który sięga coraz częściej. Forma staje się coraz bardziej uproszczona… ciekawe co będzie dalej?

 

 

 

 

Na marginesie wernisażu …….
Czasem zastanawiam się dla kogo robimy wystawy sztuki współczesnej. Dla artystów ? By ich uhonorować ? Też, ale raczej dla ludzi – by zobaczyli co się w sztuce lokalnej dzieje. I tu mam mieszane uczucia – ludzie za bardzo nie chcą wiedzieć co się dzieje. Dlatego cieszy mnie opinia dziewczyn z UTW: “my tu przychodzimy, bo to taki kontakt ze światem, uczymy się sztuki”. Co nie zmienia faktu, że na nasze wernisaże przychodzi niewielka, stała grupa przyjaciół. To samo dzieje się w Jagniątkowie, w Muzeum Karkonoskim, a pewnie i w innych instytucjach kultury – każda ma swoją grupę fanów. A reszta ? Co zrobić, żeby skusić człowieka do zobaczenia wystawy ? „Skandal, zrób jakiś skandal, nic bardziej nie rusza ludzi” mawia mój zaprzyjaźniony dziennikarz. A najbardziej dziwi mnie, że na wernisaże bardzo rzadko przychodzą artyści. Dlatego,na przyszłość, nie dziw się artysto, gdy na twój wernisaż przyjdzie garstka twoich znajomych albo tylko rodzina. (Oczywiście oprócz naszych przyjaciół:))
To taka kropla goryczy… Może niewłaściwy czas, bo impreza udana była, ale brak artystów na wystawach sztuki zawsze mnie zaskakuje.

Bożena Danielska

 

Galeria z wernisażu

Wykorzystano: http://www.wang.com.pl/index.php?D=7

 

 

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
- Reklama -

1 KOMENTARZ

Skomentuj artykuł

Napisz swój komentarz!
Wpisz tutaj swoje imię

Ostatnie publikacje