Jakiś czas temu wydano książkę “Lubomierz. Kronika z wieży ratusza”. Autorzy – Zbigniew Dygdałowicz i Eginbert Fassnach, urodzili się w tym samym domu w Lubomierzu. Jeden chwilkę przed wojną, drugi chwilkę po wojnie. Poznali się, jako dorośli, gdy Eginbert przyjechał do Lubomierza zobaczyć swój dom rodzinny. Przez lata korespondencji zaprzyjaźnili się. Gdy, w czasie remontu ratuszowej wieży, znaleziono kronikę Lubomierza, Zbyszek napisał do przyjaciela czy dałby radę przeczytać takie odręczne, „sznurkowe” pismo. Dał radę i obaj panowie przygotowali polsko-niemiecką książkę. Czemu o tym piszę ? Bo podoba mi się ta opowiastka ilustrująca ludzkie stosunki polsko-niemieckie.
Hmmmm ja też mam taką opowiastkę . Gdy moją Babcię, Mamę i Ciocię przywieziono w 1946 w bydlęcych wagonach z Rosji do Kłodzka- zakwaterowali je w jednym domu z Niemcami, którzy jeszcze wtedy w mieście pozostali. To był lekarz. Z żoną i szóstą dzieci. Babcia na dole Hahnowie na górze domu (albo i odwrotnie). Zaprzyjaźnili się. Stary Hahn leczył odmrożenia Babci, Mamy i Cioci Dziuni. Dzieci bawiły się razem (a raczej młodzież już wtedy)……do Niemców Babcia nie miała nijakiej urazy, wręcz przeciwnie – podczas zsyłki w Kazachstanie modliła się aby wyzwolili ich Niemcy. Wielka przyjaźń przetrwała lata. Hahnowie po jakimś czasie wyjechali do Niemiec Wschodnich. I tam ich odwiedzaliśmy dwukrotnie w Magdeburgu. Ich syn Wolfgang oprowadzał nas po mieście i okolicach. Pamiętam to doskonale – to były lata siedemdziesiąte. A po śmierci Cioci Dziuni w Krakowie Ewa znalazła mnóstwo listów z Magdeburga. …….takie to czasy były. …..i ta historia, m.in., nauczyła mnie niesamowitej tolerancji i zrozumienia dla innych. Taka była /jest moja Rodzina.
Fiedler MartaW trakcie remontu wieży lubomierskiego ratusza w kuli znaleziono kronikę z lat 1802 do 1874. Dwaj lubomierzanie – Polak Zbigniew Dygdałowicz i Niemiec Eginbert Fassnach, obaj urodzeni w tym mieście, mało: w tym samym domu, tyle że jeden przed, drugi po 1945 roku, obaj wypędzeni: jeden z Lubomierza, który za jego czasu nazywał się Liebenthal, drugiego rodzina ze Lwowa, by powołać go do życia już w polskim Lubomierzu – wydali znalezioną kronikę w formie książki. Znalezisko jest rękopisem dwóch anonimowych autorów, którzy napisali o tym, co działo się w Lubomierzu w tych kilku dziesiątkach lat. Mamy więc świadectwo z pierwszej ręki. Zaczyna się jak w filmach Hitchcocka – od wielkiego pożaru miasta, który strawił niemal całe miasteczko.
27 września1802 roku – uroczystości obłóczyn trzech nowych zakonnic przerwał wybuch pożaru, który wskutek burzy i wichru gwałtownie ogarnął całe miasto;
1806 – Lubomierz nie zdążył się jeszcze odbudować, a już przyszła wojna z Francją, trwająca do 1809 roku. Jej ciężary, kontrybucje, przemarsze wojsk trzeba było ponosić na równi z innymi miejscowościami, których czerwony kur nie odwiedził;
1810 – kasata klasztoru to było następne nieszczęście w mieście od wieków rządzonym i wspomaganym przez ten klasztor. Przestały przybywać liczne pielgrzymki, skończyły się posiłki dla miejskiej biedoty, wydawane przy klasztornej furcie;
1811 – majątek klasztoru kupił od państwa pruskiego Christian Jacob Salice-Contessa z Jeleniej Góry;
1813 – następny cios to wojna Prus, Rosji i Austrii z Francją. Lubomierz musiał ogłosić niewypłacalność;
1814 – aby spłacać zadłużenia miasto zaczęło sprzedawać „srebra rodowe” – część pól uprawnych i Lasu Mniszek;
1818 – A jednak coś się zaczęło zmieniać! W tym roku nastąpiła po latach zaniedbań pierwsza naprawa miejskich bruków;
1824 – początek nowej drogi do Golejowa. Materiał z rozebranej bramy dolnej i części murów miejskich;
1825 – Budowa chodników i miejskich kanałów melioracyjnych z kamienia z rozebranej wieży przy bramie górnej;
1829 – odkupienie pól, łąk, stawów, 19 młynów, Lasu Mniszek… Odnowiono też w tym roku grupę rzeźb kamiennych z Matką Boską na czele. Otoczono ją żelaznym parkanem, by więcej nikt nie przywiązywał tu bydła i o pomnik nie ostrzył narzędzi.
1830 – postawiono nowe więzienie;
1831 – przed dolną bramą zbudowano most na potoku. Uroczyście obchodzono 100-lecie zbudowania kościoła. Czyniono przygotowania do obrony przed krążącą w okolicy „azjatycką cholerą”, która na szczęście ominęła Lubomierz;
18-19 grudnia 1833 – straszny huragan zniszczył cegielnię w Dominium a w lesie między Chmieleniem i Radomierzem powalił 1100 drzew;
1835 – Lubomierz zamieszkiwało 1301 katolików i 106 ewangelików;
1836 – nadal poprawiano nawierzchnię ulic, w tym celu rozebrano ruinę szubienicy, z której dostarczono 104 fury kamienia i gruzu. Otwarta została sala koncertowo-taneczna;
1837 – w mieście było 1493 mieszkańców. Ratusz opatrzono w wieżę z zegarem – w dniu 7 września z tej okazji odbył się pochód i uroczyste umieszczenie niniejszej kroniki w gałce, która została zainstalowana na wieży ratuszowej;
1874 – nastąpiło uzupełnienie treści kroniki poprzez wymienienie budynków publicznych, w tym kościoła ewangelickiego, który zbudowano w 1850 roku i Królewskiego Katolickiego Seminarium Nauczycielskiego z 1860 roku, nazwisk władz miasta, ilości miejskich gruntów ornych i łąk (255 ha), lasów (320 ha).
To tylko niektóre wymienione fakty. Może dla mieszkańca Lubomierza nie najważniejsze. Ale mogą być zachętą do osobistego poszukiwania innych.
Książka jest bardzo starannie wydana. Tworzą ją wizerunki stron oryginalnego rękopisu oraz ich tłumaczenie na języki polski i niemiecki, pisane już współczesną, czytelną czcionką.
Romuald Witczak
Wykorzystano:
http://zapiskinaserwetkach.blogspot.com/2014/07/skarb-z-wiezy.html
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/235996/lubomierz—kronika-z-wiezy-ratusza-liebenthal-die-chronik-aus-dem-rathausturm
Historia wreszcie prawdziwa pokazująca skomplikowane losy naszego regionu .
Ludzie , których koła historii zmuszały do radykalnych zmian , a na końcu zrozumienie i ludzka sympatia.
Daje nadzieję