Z Kruszynian postanowiłyśmy wracać przez Puszczę Knyszyńską – bo krócej. I, jak to zwykle w puszczach bywa, pogubiłyśmy się doszczętnie. Wszystkie drogi takie same, zaplątałyśmy się w leśnych duktach. W końcu trafiłyśmy na dziwne miejsce w środku lasu – Grzybowszczyzna: jedna prosta ulica o ziemnej nawierzchni, po bokach drewniane domy na klucz pozamykane, we wsi nikogo. Zapukałam do którychś drzwi – w oknie pojawiło się dziecko ale drzwi pozostały zamknięte. Dopiero na podwórzu ostatniego domu stał człowiek, który nam drogę wskazał. Chyba byłyśmy trochę spłoszone odludziem, bo mijając drogowskaz Wierszalin, nie zboczyłyśmy z drogi. Myślałam, że to siedziba teatru >>> Wierszalin dopiero potem doczytałam co to naprawdę jest i żałowałam, że nie pojechałyśmy. Ale ten las taki pusty był i złowrogi.
Kiedyś mieszkał tu Eliasz Klimowicz, Ilja, niepiśmienny chłop, który zbudował Nowe Jeruzalem i został prorokiem. Przez przypadek. Wychował się w Starej Grzybowszczyźnie, wsi od lat terroryzowanej przez niejakiego Półtoraka. Chcąc uwolnić mieszkańców od bandyty, udał się do cudotwórcy Joana w Kronsztadzie koło Petersburga, po pomoc duchową i poradę. Przywiózł stamtąd zaświadczenie, że na polecenie Boga ma zbudować cerkiew i ludzie mają mu w tym pomóc. Ale ważniejsze było to, że gdy wrócił Półtorak już nie żył. Dla ludzie nie ważne było, że zabił go jakiś wkurzony do bólu sąsiad: pewnie by tego nie zrobił, gdyby Ilja do Kronsztadu nie pojechał. CUD.
Zbierał Ilja pieniądze i budował tę cerkiew od 1904 do 1929 roku, z przerwą na bieżeństwo w trakcie wojny. A gdy skończył, okazało się, że ma wielu gorliwych wyznawców i, że czyni cuda i uzdrawia. Cerkiew otwarła swe podwoje w 29 roku i zewsząd zaczęli przybywać wierni. Z całego Podlasia, Wileńszczyzny, Grodzieńszczyzny, Polesia oraz Wołynia. Przychodzili po błogosławieństwo do Klimowicza. I przynosili ofiary: płótno, obrusy, dywany, haftowane ręczniki, worki zboża, owce, kury, jajka, kiełbasę pieniądze. Nie żeby Ilja brał dla siebie, większość przeznaczał na wyposażanie swojej cerkwi. No właśnie – swojej.
Nie podobało się to kościołowi. Już na przełomie lat 20. i 30. prawosławni duchowni zarzucali mu szerzenie herezji oraz fałszywych interpretacji Pisma Świętego. Chodziło też o cerkiew – majątek. Zaproponowali mu sprytne rozwiązanie – Eljasz wstąpi do zakonu w celu jurysdykcji świątyni i samodzielnie będzie mógł nabożeństwa odprawiać. Marzył o tym. W 1934 mnich Joan (bo takie imię przybrał) swą cerkiew przepisał na Prawosławny Konsystorz z Grodna.
Jednak, gdy podczas uroczystych postrzyżyn Klimowicza na mnicha, tłum wiernych zaśpiewał pieśń „Raduj się, raduj Nowy Jeruzalemie”, biskup Antoniusz się wkurzył i przegnał pielgrzymów ze świątyni, zaś Ilji zagrożono przeniesieniem do odległego klasztoru. Klimowicz zrzucił wówczas szatki duchowne, przegnał mnichów, zamknął cerkiew i w sądzie praw swoich dochodził. Jego zwolennicy żądali by odciął się od duchowieństwa, chcieli powstania przeciw kościołowi prawosławnemu.
W 1938 roku Ilja wygrał proces o cerkiew, ale rozgoryczony sprzedał ją katoliczce z Sokółki Marii Soroczyńskiej, która świątynię przekazała Kurii Metropolitalnej w Wilnie.
Bieżeństwo…
W 1915 r. wszyscy prawosławni mieszkańcy Kodnia oraz wielu innych miejscowości wyruszyli na bieżeństwo.
Spotkałyśmy to określenie wielokrotnie nie bardzo wiedząc co to jest. Niewiele dowiedziałyśmy się też od miejscowych. Ale później, bodajże w Supraślu, obejrzałyśmy wystawę fotografii na ogrodzeniu cerkwi i, powiem, ciekawa jest historia prawosławia. W 1915 r. około 3 mln. mieszkańców zachodnich guberni Rosji carskiej, w tym z Podlasia, uciekło daleko na wschód w głąb Rosji. Rozpoczęła się wieloletnia tułaczka w koszmarnych warunkach bytowych. Czemu opuścili swe domy ? Ze strachu przed Niemcami, którzy przekroczyli linię frontu. Wprawdzie byli jeszcze daleko ale władze carskie, stosując taktykę spalonej ziemi sprawdzoną w wojnach napoleońskich, podsyciły panikę.
Powrót bieżeńców nastąpił po wybuchu rewolucji październikowej gdy bolszewicy zaczęli najeżdżać i palić całe wsie. Wrócili do Polski, ale i tu nie mieli łatwo. Uznani za bolszewickich szpiegów, jedni lądowali w więzieniach, inni walczyli z sąsiadami, którzy zdążyli zagospodarować ich pola i domy. Zresztą i tak większość domów została spalona chwilę po ich ucieczce, pola leżały odłogiem. Życie nie stało się więc łatwiejsze.
Bożena Danielska
Wykorzystano:
http://www.ckp.bialystok.pl/2014/10/27/wszechnica-kultury-prawoslawnej-biezenstwo-nasza-historia-malo-znana/
https://wf3.xcdn.pl/files/17/05/10/403746_ctZX_pulk_saljanski1_83.jpg
https://isokolka.eu/krynki/15028-ilja-prorok-z-sokolszczyzny
http://encyklopediateatru.pl/artykuly/15617/suprasl-wierszalin-liczy-na-samorzad