Kodeń, Mikołaj Sapieha i Matka Boska z Gwadelupy.
Przypomniawszy sobie legendę z książki Z. Kossak-Szczuckiej chciałam zobaczyć tę Królową Podlasia czyli Matkę Boską z Gwadelupy. Podobno pierwszy obraz namalował Św. Łukasz Ewangelista na desce z drzewa cedrowego, zrobił też rzeźbę. Po wielu peregrynacjach kopia obrazu powstała w VI w. trafiła do Rzymu jako MB z Gwadelupy i do XVII w. wisiała w prywatnej papieskiej kaplicy. W Kodniu znalazła się dzięki kradzieży.
A złoczyńcą był Mikołaj Sapieha z młodszej linii kodeńskiej, wywodzącej się od Iwana Semenowicza Sapiehy. Górny w swej monografii pisze, że Sapiehowie to od nazwania sapiącego grubasa, który był ich protoplastą.
Właściciel Kodnia Mikołaj Sapieha zwany Pobożnym dla ratowania mizernego zdrowia udał się na pielgrzymkę do Rzymu. Zaproszony przez papieża Urbana VIII na mszę w prywatnej kaplicy, zobaczył obraz MB i został uzdrowiony. Sapiehowie ponoć notorycznie doznawali jakichś uzdrowień za co fundowali rozmaite wota. Mikołaj zapragnął kupić papieski obraz i zawieźć go do ukochanego Kodnia. Jak można się było spodziewać – papież odmówił. Więc przekupił papieskiego zakrystianina i ukradł święty obraz.
Papież zrewanżował się ekskomuniką, Sapieha nie mógł przestąpić progu jakiejkolwiek świątyni, po śmierci nie mógł być pochowany w poświęconej ziemi. Na owe czasy kara dotkliwa. Bojąc się gniewu bożego zbudował przy świątyni kaplicę z oknem na prezbiterium i słuchał kazań nie wchodząc do kościoła. W końcu ponownie udał się na pielgrzymkę, pokutną tym razem. A że w międzyczasie wykazał się ogromną walecznością w obronie kościoła katolickiego, Urban VIII cofnął karę, nawet kazał ją wymazać zaś obraz oficjalnie darował.
Tyle mówi legenda. Prawda jest taka, że obraz namalował jakiś malarz hiszpański po 1597 r. Młody Sapieha odwiedził Gwadelupę w ramach edukacyjnej podróży po Europie. Legendę zaś stworzył jego prawnuk,Jan Fryderyk, wielki kanclerz litewski, który w 1720 r. wydał w Toruniu historię obrazu pod pseudonimem księdza Jakuba Walickiego. Po co ? By podnieść rangę Kodnia zniszczonego po zawirowaniach wojennych. Obraz został ukoronowany koronami papieskimi dopiero w pocz. XVIII w., a legenda pozostała i ma moc uzdrawiającą.
Madonna Kodeńska, jaką obejrzałyśmy, ubrana była w srebrną koszulkę i osłonięta szybą pancerną. Spod tych osłon widoczna była jedynie twarz. Obraz odsłaniany jest codziennie o godzinie 10. Nasze zdjęcie jest mało czytelne więc wrzucam znalezione w necie.
W kościele zauroczyły mnie cztery relikwiarze stojące na ołtarzu bocznym, zwłaszcza małe kosteczki widoczne w przeszklonych otworkach. Wzruszające. Sam kościół, jak widać, ma piękną, wklęsło-wypukłą, barokową fasadę, ale w środku renesans, że hej i to w odmianie lubelskiej z charakterystycznymi, masywnymi sztukateriami na stropach, łukach i w kopule, tak gęsto rozmieszczonych jak w barokowym horror vacui. Coś czego nie ma u nas na ziemiach zachodnich.
Bożena Danielska