-0.9 C
Szklarska Poręba
piątek, 19 kwietnia, 2024

Nienawiść miłością zwana

Kapłani chrześcijańscy, choć oficjalnie stojący z boku, to jednak chętnie wpływają na politykę. W ich postawie wyraźnie widoczne jest brzemię obserwatora, żeby nie powiedzieć podglądacza, czy aby ktoś się nie masturbuje, czy w trakcie seksu nie układa ciała niezgodnie z katechizmem, nie fantazjuje i “doświadcza” erekcji wyłącznie z myślą o prokreacji, baczenie, czy wagina od kołyski, aż po grobową deskę jednego penisa poznała itd., itp. Czy też to Państwo zauważyliście? Panów w czarnych sutannach w mniejszym stopniu interesuje na przykład kwestia partyjnego zaboru majątku społecznego, choćby przez obsadzanie swoimi ludźmi spółek skarbu państwa, a są wybitnie ufiksowani na temacie krocza i sposobów korzystania zeń.

To oczywiście pytanie do psychologów, jakie typy osobowościowe wybierają posługę kapłańską. Dlaczego wybierają wycofanie się z życia z krwi i kości, gdzie trzeba się zmagać z namacalnymi problemami egzystencjalnymi, a nie z wydumanymi, sięgającymi mroków ludzkiej pamięci? Dlaczego wybierają hierarchiczne poddaństwo, zależność od zdania kogoś stojącego wyżej na instytucjonalnej drabinie kościoła, wypierając się własnej podmiotowości? Dlaczego seksualność to dla nich “problem”? Dlaczego, przynajmniej oficjalnie, kapłani stronią od kobiet, ich ciepła, od ich oglądu świata, od życia z nimi pod wspólnym dachem, od dzielenia z nimi stołu i łóżka, wspólnego wychowywania dzieci? Kapłani katoliccy chętnie tłumaczą to “służbą”, “poświęceniem”, “oddaniem” – czyli postawą z góry ukierunkowaną na podziw własny. Pośród innych kultur kapłani prowadzą “misje”. O nie, oni nie narzucają się ze swoim oglądem świata, tylko “głoszą słowo boże”, “nawracają zagubione owieczki”. Zobaczcie – zdają się mówić – bronimy i uczymy moralnych zachowań, chwalimy dzieło Stwórcy, zależy nam na tym, abyście nie pozjadali się wzajem, wszak jesteśmy tylko ludźmi, wodzonymi na pokuszenie, mamionymi i odciąganymi od prawdy jedynej, której MY jesteśmy strażnikami.

Uzurpacja? Nie da się ukryć. Kapłani chrześcijańscy, choć chętnie korzystają z osiągnięć nauk społecznych z myślą o skutecznej manipulacji (tak wykorzystali “odkrycie dzieciństwa” w europejskiej epoce nowożytnej i zaczęli chrzcić niczego nieświadome dzieci, choć w średniowieczu wymagali “świadomego” chrześcijaństwa), to jednak mają zupełną blokadę na wiedzę o źródłach moralności człowieka. Chętnie podkreślają, jak to bezecnie i okrutnie było przed Chrystusem, który wskazał ludziom, jak mają żyć. Aż dziw bierze, że się nie pozjadaliśmy wzajem przed przyjęciem przez Miriam, matkę Jeszuy, niebiańskiego nasienia dostarczonego przez skrzydlatego anioła do jej dziewiczego łona. To doprawdy zdumiewające, że w czasie działalności Jezusa było nas już kilkaset milionów, że w wielu miejscach Ziemi wyparliśmy inne duże gatunki zwierząt, wylesiliśmy i zmieniliśmy oblicze naszego pierwotnego środowiska. A wszystko dzięki gatunkowej umiejętności współpracy, podstawowego motoru utrzymującego porządek moralny w ludzkich społecznościach.

Nie, lepiej podkreślać i wyszukiwać różnice. Paradoksalnie robią to ci, którzy mienią się gwarantami religii uniwersalnej, nie etnicznej, jak judaizm, nie kastowej, jak hinduizm, ale kapłani – “następcy” Chrystusa, który wg przekazów nie pochodzących bezpośrednio od niego samego nauczał o równości i braterstwie. Także o równości i braterstwie mężczyzn i kobiet. Co jest o tyle ważne w przypadku Jezusa, że będąc Żydem, był wychowywany w świecie męskiej dominacji, w patriarchalnym społeczeństwie.

Na ratunek wartościom męskiego świata i paradoksalnie przed nauką Chrystusa, który za towarzyszkę miał przecież k…ę, a więc najniżej w hierarchii społecznej usytuowaną kobietę (dzisiaj już wiemy, że prostytutki są w większości ofiarami męskiej przemocy i dominacji, a nie “plugawym, diabelskim nasieniem, wodzącym mężczyzn na pokuszenie”) przybył Paweł z Tarsu, święty chrześcijański zwany apostolskim, choć apostołem nie był. Z nielicznych opisów można się dowiedzieć, że był niskim nieurodziwym krzywonogim facetem, który miał pewnie z tego tytułu kompleksy. Z jego listów jasno wynika, że gardził ciałem. Jak najmniej boleśnie dla siebie samego, dla własnego ego zawalczyć z własnymi kompleksami? Wiadomo, wystarczy popatrzeć na dyktatorów, cwaniaków wszelkiej maści, którzy zamiast zająć się pracą nad samym sobą, wolą ustawiać życie innym. Tak, jak obecnie polscy zamordyści chcą nakazać KOBIETOM rodzić zdeformowane, niezdolne do samodzielnego życia dzieci. W imię “świętości” życia.

Kapłani katoliccy wprowadzili swoje “ojcostwo” w krainę abstrakcji i nie wiedzą, co znaczy dla rodziców przeżywanie oczekiwania narodzin dziecka i samego porodu, niepewność o jego zdrowie i sprawność, jakim dramatem może być dla nich wiedza, że noszone w macicy dziecko umrze po urodzeniu, albo urodzi się martwe. Dla nich nie istnieje współczesna medycyna. Dogmat społeczeństw sprzed tysięcy lat, funkcjonujących na granicy przetrwania, zatrzymał umysły kapłanów w epoce brązu. Dziwne, że kapłani sami korzystają ze świadczeń medycznych. Czyżby bali się śmierci, a może nicości?

Żeby nie było, że się czepiam Pawła, sięgnijmy do źródeł, oddajmy mu głos. Pierwszy list św. Pawła z Tarsu do Tymoteusza (fragment o kobietach):

“8 Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu. 9 Podobnie kobiety – w skromnie zdobnym odzieniu, niech się przyozdabiają ze wstydliwością i umiarem, nie przesadnie zaplatanymi włosami albo złotem czy perłami, albo kosztownym strojem, 10 lecz przez dobre uczynki, co przystoi kobietom, które się przyznają do pobożności.
11 Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. 12 Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. 13 Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem – Ewa. 14 I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. 15 Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; [będą zbawione wszystkie], jeśli wytrwają w wierze i miłości, i uświęceniu – z umiarem.”

Rola samicy rozpłodowej nijak ma się do roli, jaką kobieta odegrała i odgrywa w życiu społecznym swojego gatunku. Ale to już nie na Jędraszewskiego głowę, choć krakowski metropolita ma w telefonie Internet. Samego Pawła z Tarsu rozgrzesza fakt, że żył dwa tysiące lat temu i był nawróconym spośród faryzeuszy, którzy żyli w odseparowaniu od “ludzi nieczystych”, czyli takich jak Ty i ja.

Kościół Katolicki jest i chce być “pawłowy”. Kobiety w Kościele Katolickim nie mogą odprawiać Mszy Św. Choć 25 lat temu główna kwatera KK w Watykanie dopuściła do posługi dziewczyny, to wciąż nie wszyscy biskupi w diecezjach w Polsce godzą się na to, utrzymując dyskryminację ze względu na płeć. I to nie tylko dlatego, że dziewczynom nie dynda penis między nogami. Historia dyskryminacji kobiet to historia kościoła. Kobiety w myśl wielu katolickich twórców fantasy spółkują z diabłem, mogą z nim wejść w kontakt, aby wieść mężczyzn ku ogniu piekielnemu. W XXI wieku to już nawet nie jest skansen, to działanie wbrew coraz lepiej poznanej naturze człowieka. Działanie o znamionach obrazy Człowieczeństwa. O ile w przypadku hierarchów noszących przyciężkawe, krępujące ruchy szaty (a każdy wuefista wie, że to w zdrowym ciele mieszka zdrowy duch i zdrowia bez sprężystości mięśni nie zaznasz), jest to zrozumiałe, bo oni grają va banque, za dużo mają do stracenia. To w przypadku szeregowych księży-wyrobników, którym w każdej chwili można zabronić publicznego wypowiadania się, w imię “ochrony godności świętego kościoła”, tego nie rozumiem.

Reformacja Kościoła Katolickiego musi być dziełem zwykłych księży i zwykłych wiernych. Bez oddolnego ruchu odnowy Kościół czeka śmierć, pomimo obecnych jelitowych skurczów betonowych biskupów wpatrzonych w polskich nacjonalistów, wysiłków żoliborskiego miłośnika kotów i jego dworu, czy południowoamerykańskich bonzów i pseudo-mafijnych zgromadzeń typu Ordo Iuris. Lojalność wobec instytucji ma swoje granice. Tą granicą jest szacunek dla drugiego człowieka, dla innego, próba zrozumienia jego postepowania i życia, czyli empatia oraz zwykła przyzwoitość. Samo głoszenie hasełek o “otwartości” kościoła i gotowości na “dialog”, gdy zamyka się innym gęby i grzebie z sadystyczną lubością w cudzych kroczach jest wyłącznie pokazem hipokryzji, zakłamania i własnej dominacji. To służba Złotemu Cielcowi, a nie Człowiekowi. Ale nie muszę o tym się rozpisywać, ponieważ była o tym nie raz już mowa – od tysięcy lat…
Do dzieła, Wierzący!

*

Ciekawie i przystępnie o kobietach na stosach w nowożytnej Europie chętną męską ręką palonych przeczytaj tutaj:

>>>Rehabilitacja „polskich” czarownic niemożliwa? Historyk: Zgoda Kościoła uderzałaby w jego wielowiekowe nauczanie

>>>Procesy czarownic w Rzeczypospolitej Obojga Narodów

Michał Pyrek

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
- Reklama -

5 KOMENTARZE

  1. Brak komentowania ze strony naszych Mieszkańców jest socjologiczną zagadką, ponieważ Pan Michał poruszył tematy kluczowe dla naszej egzystencji. I co ? Potulna cisza, bo łatwiej się nie narażać ? Wstyd !!!

  2. Wstyd? Każdy ma prawo mieć swoje poglądy, ale nie każdy ma obowiązek nimi się dzielić. Pan Michał ma ugruntowane poglądy o kościele, który odpowiada za całe zło tego świata, czemu daje wyraz w swoich wypowiedziach. Prowadzenie dyskusji jest bezcelowe, bo każdy i tak zostanie przy swoich przekonaniach.
    Od zawsze przerażali mnie ludzie, zarówno tacy, którzy gotowi byli oddać życie za kościół lub walczyli w imię Boga, jak i ci, którzy nawoływali do walki z kościołem lub religią.

    • Do JerzegoCh z 03.11.2020 o 19:56
      Religia jest częścią ludzkiej natury. I jako taka nie może podlegać zwalczaniu. Zresztą daleki jestem od tego typu działań i sądów. Fakt potrzeby wspólnotowego przeżywania pragnień, zobowiązań, wyobrażeń jest jak najbardziej cechą człowieka (zresztą obserwacje prowadzone przez biologów przez ostatnie dziesięciolecia zaczynają otwierać ludziom oczy na podobne formy życia wspólnotowego u innych zwierząt, czego żałoba wśród słoni jest już sztandarowym przykładem). Przecież założenie, jakie podzielaliśmy wspólnie w czasie Wyborów 2018 (i zdaje się, że podzielamy je dalej), że Szklarska Poręba może stawać się lepsza, może być bardziej przyjaznym miejscem dla mieszkańców, przynależy funkcjonalnie właśnie do aspektu religijnego. My w to wierzymy i staramy się realizować.
      Jednak religie objawione niosą w sobie zarzewie konfliktu, choćby, tak jak chrześcijaństwo czy islam, miały charakter uniwersalny. Bo co zrobić, gdy ktoś nie podziela wiary w owo objawienie, gdy kogoś żenuje wiara w cudowne działanie przedmiotów i słów? Z punktu widzenia wierzących w objawienie jest heretykiem, odszczepieńcem (jeśli wychodzi z tej wspólnoty), a zabłąkaną owieczką czekającą na objawienie, gdy jest człowiekiem spoza wspólnoty, z innej kultury. Nie ma znaczenia fundament, czyli to, że jesteśmy stworzeniami żyjącymi w grupie i w ten sposób odnajdujemy i realizujemy swoją pełnię istnienia.
      A Kościół Katolicki… To jest bardzo obszerny temat. Czas też pokaże czy ogólny bilans działalności tej instytucji wypadnie korzystnie, czy nie. Wiele już jednak wskazuje, że Kościół nie będzie pozytywnym bohaterem chrześcijańskich mitów. Pozostaje mi też nadmienić (jest to oczywiście moja opinia, której Pan, Jurku, nie musi podzielać – ponieważ nie jest objawieniem, tylko efektem mojej refleksji, poszukiwań i analiz), że kapłani katoliccy są w prostej linii kontynuatorami schematu instytucjonalnego, jaki zrodził starożytny Egipt. Oprawa, która towarzyszy przeżyciu wspólnotowemu w mojej ocenie wyczerpała się, nie wnosi niczego nowego, a wręcz może działać destabilizująco na życie społeczne, głównie przez realizowaną formułę wyjątkowości, dopuszczenia, braku obecności w oficjalnym życiu instytucji krytycznego myślenia i swobodnego wyrażania swoich opinii. Cierpią na tym i księża i wierni. Nie ma to nic wspólnego z obroną tzw. moralności, gdyż ta, podobnie jak potrzeba przeżycia religijnego (a więc nie do końca racjonalnego, a bardziej emocjonalnego), ma podłoże neurobiologiczne, o czym już też wiadomo. Neurony lustrzane są źródłem naszej empatii, a nie Prometeusz przykuty do kaukaskich skał, tudzież zmartwychwstały Ozyrys, którego prącie zniknęło w wodach Nilu, czy Chrystus na krzyżu.
      Pozdrawiam!

  3. Michale, dziękuję za cierpliwą i wyważoną odpowiedź, zupełnie różną od Twojego artykułu. Człowiek jest stworzeniem społecznym, to prawda, jednak każdy indywidualnie powinien rozwijać osobowość. Wielu odnajduje swoje miejsce w społeczeństwie, sens istnienia, działania i rozwoju poza Kościołem. I należy im się szacunek, bo wybrali (według mnie) trudniejszą drogę. Wyznawanie wspólnej religii nakłada szereg praw i obowiązków, zasad postępowania, które mają pomóc zbudować kręgosłup moralny. Przy założeniu świadomego uczestniczenia w życiu Kościoła (jako wspólnoty) zmysł krytycyzmu powinien odrzucić poglądy szkodzące jednostce i społeczeństwu. Niestety przyznaję, że miewam zastrzeżenia do funkcjonowania Kościoła jako instytucji. Mimo to, proszę o uszanowanie potrzeby życia religijnego (właśnie dlatego, ze jest emocjonalna).
    Nie raz dawałem swoje wyrazy uznania i szacunku dla Twojej działalności społecznej, dociekliwości, odwagi i konsekwencji działania. Jednak wiara w Lepszą Szklarską ledwie się tli, kiedy widzę dookoła postępy robót budowlanych, a boje się, że zupełnie zgaśnie po oddaniu apartamentowców do użytku.
    Pozdrawiam

Skomentuj JerzyCh Anuluj odpowiedź

Napisz swój komentarz!
Wpisz tutaj swoje imię

Ostatnie publikacje