16 października przypada Światowy Dzień Żywności (World Food Day) ustanowiony 40 lat temu, w 1979 r., przez FAO, agendę ONZ. Idea celebrowania dnia żywności zrodziła się w latach suszy panującej na obszarze subsaharyjskiej Afryki, która przyniosła głód setkom tysięcy ludzi. Problem głodu, niedożywienia stał się tematem ogólnoświatowej dyskusji nad sposobami zaradzenia problemowi w wymiarze ogólnoświatowym. W międzyczasie w wielu krajach upadły reżimy komunistyczne, a wolny rynek płodów rolnych znacznie się rozszerzył. Nie do końca on taki wolny, Unia Europejska wspiera dopłatami bezpośrednimi swoich rolników, którzy pozostawiają w tyle kolegów z krajów, których gospodarki naprawdę na uprawie ziemi i hodowli opierają swój PKB. Wachlarz nierówności między bogatą północą, a ubogim południem planety dopełnia obfitość produktów rolnych i ich przetworów w krajach rolniczo zaawansowanych, czyli m. in. w Polsce. Niestety, dostępność zwiększa marnotrawstwo.
Światowy Dzień Żywności zainicjowany w latach walki z głodem i niedożywieniem od kilku lat próbuje skupić uwagę każdego z nas na problemie marnotrawstwa żywności w krajach wysoko rozwiniętych, jego przyczynach i sposobach zaradzenia temu obciążającemu środowisko zjawisku. To też o nas. W naszym kraju wg jedynych dostępnych na ten moment danych Eurostatu sprzed 12 lat marnuje się 9 mln ton jedzenia rocznie. W przeliczeniu na 38 mln mieszkańców daje to nam 235 kg wyrzuconej żywności rocznie na jednego mieszkańca Polski. Wg FAO (opracowanie z 2013 r.) w Unii Europejskiej najwięcej odpadów produkują konsumenci (53%) oraz przetwórcy (19%). Problem, jak widać leży w dużej części po naszej, konsumentów, stronie.
To nie tylko liczby, to również zmiana w świadomości. Zaczynamy dostrzegać zagrożenia i mówić o nich głośno. Według raportu z 2018 roku przygotowanego na zlecenie Federacji Polskich Banków Żywności, do wyrzucania żywności przyznaje się 42% społeczeństwa naszego kraju. Wyrzucamy najczęściej pieczywo (49%), owoce (46%), wędliny (45%), warzywa (37%).
W trakcie mojego dzisiejszego spotkania z okazji Światowego Dnia Żywności z uczniami klasy II w Szkole Podstawowej nr 1 okazało się, że wyrzucanie wyrzucaniu nierówne. Dzieci zapytane, czy zdarza się, że w ich domach wyrzuca się jedzenie, w miarę zgodnie odpowiedziały, że nie. Ale to nie oznacza, że w ich gospodarstwach nie marnuje się żywności. Tak więc wynoszą jedzenie nie do kosza, ale do lasu, lub dają psom itd. Zdarza się im także nie zjeść szkolnego śniadania w pełni i czasem kanapka ląduje jednak w koszu. Ale to tylko u tych, co nie mają psa. Świadomość problemu, jak mogłem posłuchać, kiełkuje, przebija się przez glebę zadowolonego i pełnego brzucha. A czas najwyższy, bo zmarnowane jedzenie to nie tylko strata dla naszych portfeli, to marnowanie zasobów planety, jakżeż nam obojętnej, jedynej Ziemi.
Narzekając na ceny produktów spożywczych nie wliczamy z reguły kosztów stanowiących finalną cenę: energii włożonej w pozyskanie źródeł energii, dzięki której będziemy mogli wyprodukować kiełbasę i następnie rozwieźć ją po kraju. Nieprzypadkowo wymieniam akurat kiełbasę, gdyż produkcja mięsa stanowi obecnie największe obciążenie dla środowiska. Wyprodukowanie 1 kg wołowiny wiąże się z zużyciem od 10 do 30 tysięcy litrów wody. Woda to nie wszystko, na pokarm dla zwierząt, których los to nasz talerz, poświęca się coraz większe połacie terenów rolnych i karczowanych lasów. Zobaczmy (wyliczenia podaję za globalnepoludnie.pl):
aby wyprodukować 1 kg mięsa potrzeba 12 kg zboża i soi;
aby uzyskać 1 kg pszenicy potrzeba 190 litrów wody;
aby wyprodukować 1 kg mięsa potrzeba średnio 20 000 litrów wody;
ilość ziemniaków, które można uzyskać z 1 akra (0,405 ha²) ziemi to 18 000 kg;
ilość wołowiny, którą można wyprodukować na 1 akrze ziemi to zaledwie 112 kg;
Zakłada się, że 100 milionów ludzi można by nakarmić do syta, gdyby mieszkańcy USA ograniczyli jedzenia mięsa o 10%. Szacunki dla krajów wysokorozwiniętych wskazują, że marnuje się do 30% żywności.
Szklarska Poręba to miasto turystyczne, do marnotrawstwa w domach dochodzą odpady produkowane w gastronomii. Funkcjonują już na świecie różne pomysły mające zaradzić problemowi nieskonsumowanej nadwyżki. Warto zacząć zaszczepiać rozwiązania na naszym gruncie. W ramach projektu budżetu obywatelskiego na 2019 została zgłoszona przez Jacka Świtalskiego propozycja zakupienia i umieszczenia w przestrzeni publicznej tzw. “lodówki społecznej”. Projekt nie przeszedł, ale cóż stoi na przeszkodzie, abyśmy go wspólnie nie zrealizowali, np. za pomocą zbiórki pieniężnej. Można by też pomyśleć i opracować aplikację “mam za dużo – poczęstuj się“. Duże możliwości tkwią w takim systemie w przypadku współpracy gmin turystycznych z typowo siedliskowymi. Pomysłów nie brak, możliwości też są. Oprócz zyskania zadowolonych ludzi w potrzebie, możemy zadbać również o środowisko.
16 października 2019, Michał Pyrek
Źródła:
https://www2.deloitte.com/pl/pl/pages/press-releases/articles/Polska-w-czolowce-panstw-UE-marnujacych-najwiecej-zywnosci.html
http://globalnepoludnie.pl/Przemyslowa-produkcja-miesa-a-glod
“Marnując żywność marnujesz planetę – raport Federacji Polskich Banków Żywności -nie marnuję jedzenia 2018” (https://bankizywnosci.pl/banki-zywnosci-z-kampania-marnujac-zywnosc-marnujesz-planete/)