Na demonstrację dotarliśmy tuż przed 17:00. Parking pod Castoramą był już częściowo zapełniony. Cały czas dochodzili kolejni uczestnicy Strajku z przygotowanymi przez siebie transparentami. Policja dyskretnie obserwowała sytuację z radiowozów zaparkowanych pod stacją paliw BP (przy okazji – katastrofa ekologiczna w Zatoce Meksykańskiej – PAMIĘTAMY!). Warto zaznaczyć, że nie był to oddział “rycerzy” ale zwykłe patrole drogówki.
Przed 18:00 kolumna ruszyła z parkingu. Demonstranci wylegli na skrzyżowanie Alei Jana Pawła II i ul. Grunwaldzkiej. Został wstrzymany ruch samochodowy. Policja kierowała mniejsze auta na objazd, TIR-y i autobusy miejskie stały czekając na rozwój wypadków.
Niestety nagłośnienie umieszczone na samochodzie, z którego przemawiały organizatorki i organizatorzy strajku było słabe i nie słyszeliśmy żadnych postulatów. Natomiast z transparentów można było odczytać intencje tłumu. Po kolejnych dwóch kwadransach strajkujący ruszyli dalej ul. Grunwaldzką w stronę Placu Ratuszowego.
Kim byli demonstranci? Przede wszystkim byli to młodzi ludzie (ci najmłodsi w towarzystwie rodziców i opiekunów), uczniowie szkół średnich i studenci. Osoby w średnim wieku stanowiły już około 30%, a strajkujący 60+ skromny ułamek. Widać było zaangażowanie demonstrantów – hasła (niektóre bardzo oryginalne) malowane lub rysowane ręcznie na płytach z kartonu i PVC, na twarzach wymalowana charakterystyczna błyskawica, akcesoria “muzyczne” w postaci pokrywek od garnków okładanych drewnianymi łyżkami, megafony, przenośne głośniki.
Co do haseł – nie sposób ich tu wszystkich przytoczyć z racji ich różnorodności, ale przede wszystkim – wulgarności. Dla językowych purystów i entuzjastów barwnej polszczyzny (bo tymi nagle okazuje się ogromna część przeciwników takiej formy protestu) jest to niedopuszczalne, zwłaszcza, że były tam też dzieci. Z punktu widzenia samych demonstrantów – konieczność. Jak sami mówili: “Kiedyś były parasolki, wieszaki i białe róże. Teraz koniec z kulturą, zaczęła się walka”.
Wracamy do marszu. Tłum, nie niepokojony przez Policję, ale pod ich eskortą (radiowozy policyjne otwierały i zamykały pochód) powoli się przemieszczał. Nie dostrzegliśmy żadnych aktów wandalizmu czy przemocy. Mało tego – ktoś zwracał uwagę innym uczestnikom, by nie deptali trawy na trawniku (!) lub pozdrawiał mijanych funkcjonariuszy policji głośnym “Dobry wieczór!”. Wszystko to mocno kontrastowało ze skandowanymi hasłami. A obrywało się w nich i partii PiS i Konfederacji. Kiedy demonstranci dotarli do placu Ratuszowego, organizatorki i organizatorzy podziękowali wszystkim przybyłym za obecność. Proszono, aby nie niszczyć elewacji żadnych budynków i unikać miejsc w okolicy kościołów. Tam bowiem do ich obrony mieli być przygotowani przeciwnicy Strajku z ONR. Ale tego już nie wiemy i na wszelki wypadek nie sprawdzaliśmy.
Protest mógł się podobać lub nie, można się było z nim utożsamiać lub nie. Ale nie da się ukryć, że problem jest. A nawet kilka: zaostrzanie przepisów antyaborcyjnych, przepisów związanych z COVID-19, ingerencja religii katolickiej w prawo świeckie, nieudolność i niegospodarność rządzących. Czara goryczy została przelana. Hasła, te wykrzykiwane i te napisane wskazywały jasno, że młodsza część naszego społeczeństwa nie chce już patrzeć bezczynnie na to, co dzieje się z ICH państwem. Osobiście uważam to za dobry znak – angażowanie się młodych ludzi w procesy determinujące ich przyszłość. A ocenę waloru estetycznego, jakim był wulgarny język Strajku, zostawiam Państwu.
Bart Al Bartos