Generalnie nie uważam ludowych przysłów za jakieś wyjątkowe mądrości, ale akurat ” póty dzban wodę nosi , póki ucho się nie urwie ” jest wyjątkowo celne. I nie raz, nie dwa, nie trzy widziałam niesłychanie dzielne kobiety ( tak, tak, własnie kobiety, bo to my jesteśmy z reguły dzielne tą cichutką, niepozorną dzielnością, taka kompletnie niespektakularną – bez fajerwerków, armat i innego hałasu) , bez jednego słowa skargi walczące o swe dzieci w chorobie, chroniące je przed mężami alkoholikami, wyszarpujące losowi okruchy dobra dla bliskich , silne, nie do zdarcia, mega skuteczne. I nagle- pyk. Złamany paznokieć, zwiędnięta roślinka doniczkowa, chabaź byle jaki, nad którym nie warto się pochylać- i niepowstrzymana Niagara łez. Warto o tym pamiętać. Każdy ma swój paznokieć i swego chabazia… I…. jeżeli tego się nie rozumie, to jedyne co można zrobić, by zachować człowieczeństwo , to po prostu przejść dalej. Uwierzyć na słowo, że śmianie się z tych łez, z tego paznokcia, z tego chabazia to najpodlejszy hejt a nie mega rozrywka:(