Po publikacji artykułu pt. >>> „Strajk nauczycieli. A kiedy strajk dzieci?” dostałem od znajomej wiadomość: „świetny artykuł, ale nauczyciele go nie zrozumieją”. Nie dałem wiary jej przekonaniu. W końcu większość nauczycieli zdawała maturę, kiedy była jeszcze coś warta, pomyślałem. Za jakiś czas usłyszałem od drugiej znajomej, że nauczycielki ze Szklarskiej, z którymi chodzi na zajęcia w MOKSiALu, szczerze mnie nie znoszą. Przyjąłem to ze zrozumieniem, bo w końcu chodziło mi o wywołanie emocji wśród nauczycieli, w szkole, która bardziej przypomina instytucję opiekuńczą, niż przygotowującą do wymagającej rzeczywistości placówkę edukacyjną. Znajoma dodała jednak coś jeszcze: nauczycielki zapytywały, o co mi właściwie chodzi? A jednak…
Zanim ja, to pozwolę sobie na przytoczenie fragmentu rozmowy redaktorki Krytyki Politycznej Katarzyny Przyborskiej z Przemysławem Sadurą, socjologiem badającym świat oświaty polskiej.
„Pierwszego dnia po zawieszeniu strajku zapytałam moje dzieci – przejęta – czy nauczyciele rozmawiali z uczniami o nim. Nie, nikt się nawet nie zająknął na ten temat. Ani jedna osoba z tymi dziećmi nie porozmawiała. Po trzech tygodniach nieobecności! Zapytałam więc znajomego nauczyciela, czy on rozmawiał z uczniami. – Nie, nie, bo ja uczę matematyki. Może na WDŻ-etach, a może na godzinie wychowawczej ktoś powie…
Mój syn pierwszego dnia po strajku poszedł do szkoły i nie spotkał żadnego nauczyciela, bo ci nie przyszli. Znalazł panią woźną, która powiedziała, że szkoła strajkuje do 6 maja. Sprawdziliśmy wtedy i rzeczywiście się okazało, że jeszcze na długo przed strajkiem szkoła tak zaplanowała dni wolne. To akurat przypadek, ale sądzę, że w świadomości pracowników obsługi i rodziców z mojej szkoły ten strajk włoski już się chyba zaczął, bo nauczyciele nie stawili się do pracy. Nie było żadnego oświadczenia w tej sprawie, żadnego komunikatu.
I co na to sami uczniowie?
Dużo dobrego się stało, bo poparcie ze strony środowisk uczniowskich było widoczne, było np. stałym elementem demonstracji. Ważniejsze jest inne pytanie: o stosunek nauczycieli do nich. Strajk niestety nie doprowadził do wielkiej zmiany, do otworzenia się nauczycieli na uczniów, dostrzeżenia w nich partnerów. Brak rozmowy, brak komunikacji jest dowodem na to, że sytuacja w oświacie rzeczywiście wymaga szukania rozwiązań. Proces jest ważny, o tym się trochę zapomina, mówiąc o konsultacjach. To nie jest tak, że ich efekt jest istotny – istotny jest już sam ich proces.
Czyli relacje, które się nawiązują pomiędzy uczestnikami.
I nawyk podejmowania rozmowy i refleksji.
Może być trudno rozpocząć rozmowę z uczniami, skoro nie wiadomo, kto z nich jest „za”, czyi rodzice popierali protest, czyi byli przeciw…
Ja to nawet rozumiem. Wyobraźmy sobie, że ktoś jest nauczycielem matematyki, biologii czy innego przedmiotu i uczy go lat dwadzieścia, czy choćby pięć, ale przez całą swoją karierę nie potraktował nigdy młodzieży podmiotowo – bo sam tak został wychowany, bo tak pamiętał szkołę, a w czasie studiów też nikt mu nie pokazał, że można inaczej. Trudno jest tak się przestawić. Nawet jak się przeżyło niesamowite wzruszenie w czasie strajku, to nie jest łatwo wrócić do szkoły i zacząć uczniów traktować inaczej. Ale może, jeżeli takie narady obywatelskie rzeczywiście zostałyby przeprowadzone, raz, drugi, trzeci, to przynajmniej część nauczycieli by się przełamała. Podmiotowe traktowanie uczniów przestałoby być tak egzotyczne jak dotąd. To smutne, ale obok świetnych pedagogów jest też wielu nauczycieli funkcjonujących tak, jakby dalej byli przekonani, że dzieci i ryby głosu nie mają. Ja wierzę w możliwość takiej zmiany kultury polskiej szkoły, tylko że jesteśmy na jej początkowym etapie.” (całość dostępna >>> tutaj)
No właśnie, brak komunikacji. Ale nie takiej na ‘hi, hi”, albo nauczyciela do rodzica: „dziecko ma problem”. Chodzi mi właśnie o podmiotowe traktowanie uczniów i ciągłe tworzenie, konfrontację, a nie wchodzenie w schematy: myślowe, behawioralne. Szkoła nie została powołana do życia po to jedynie, aby mieć w pomieszczeniach godło państwowe, czy symbole religijne, aby klepać o poświęceniu i misji, aby poskładać pensum w ramach etatu, tylko z myślą o dzieciach, aby nie musiały harować od 10 roku życia, aby mogły wejść w dorosłe życie na w miarę równych warunkach – niezależnie od środowiska rodzinnego i statusu ekonomicznego ich rodzin. Szkoła jest tylko formą, którą można zmieniać i dowolnie wypełniać treścią. Z jednym „ale”, które wszyscy znamy, że czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Dlatego tak ważny jest pierwszy okres edukacji, już przedszkolnej i wczesnoszkolnej. Edukacji, a nie ślęczenia nad książką z nalepkami. Wybór materiałów edukacyjnych jest oczywiście poza bezpośrednim wpływem nauczycieli, bo za nie odpowiada MEN. Ale metodyka? A co, gdybyście w ramach ciągłej akcji protestacyjnej nie realizowali przeciążonego i niejednokrotnie pomijającego wiele spraw programu? Można było mocniej zaakcentować ten aspekt waszej pracy z uczniami w czasie strajku. Dlaczego nauczyciele nie domagali się uwolnienia programów, co dało by możliwość wyjścia poza ramówkę programową, która w obecnym wymiarze w wielu przedmiotach stoi na przeszkodzie w poznaniu współczesnego świata?
Szklarska Poręba z perspektywy MEN to dziura zabita dechami. Czy to oznacza, że mamy siedzieć z rękami pod tyłkiem i czekać, aż nas wyzwolą? Drodzy nauczyciele, czy chcielibyście zaznaczyć swą obecność w przekształcaniu systemu edukacji? Nie przez uczestnictwo w seminariach, kursach czy spotkaniach w kuratorium, tylko tu, w środowisku waszej pracy, w tej konkretnej społeczności?
Ogólnopolska akcja Narada Obywatelska o Edukacji nawołuje: „Warto wykorzystać moment, w którym kwestie edukacji w wielu domach, szkołach, społecznościach znajdą się w centrum uwagi, aby poważniej i co najważniejsze – wspólnie pochylić się nad nimi. Namysł w tej sprawie (podobnie jak w wielu innych publicznych kwestiach) nie może ograniczać się do urzędników, polityków i ekspertów. Kształt edukacji jest formą umowy społecznej, która angażuje wiele środowisk i powinna być wypracowywana razem z nimi.” (https://www.naradaobywatelska.pl/)
Zorganizujmy naradę w Szklarskiej Porębie. Mamy trzy szkoły, kilkuset uczniów, kilkuset rodziców (może i tysiąc), kilkudziesięciu nauczycieli. Mam nadzieję, że mój apel nie spotka się z podobnym zainteresowaniem, jak ten o konsultacjach społecznych kierunków rozwoju naszej gminy. Oby inercja i oportunizm w szkole nie były takie, jak w UM.
2019 Michał Pyrek
Wykorzystano: https://pixabay.com/pl/